321, 1. (1 - 399)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tytu�: "Lovelock"autor: Orson S. Card, Kathryn Kerrprze�o�y�: Marek Cegie��aTrylogia o MayflowerzeKsi�ga IPr�szy�ski i S-kaWarszawa 1997Copyright (c) 1994 by Orson Scott Card and Kathryn H. Kidd Projekt ok�adki:Zombie Sputnik CorporationIlustracja na ok�adce: Piotr �ukaszewskiRedaktor prowadz�cy seri�: Dorota MalinowskaOpracowanie merytoryczne: Ewa Ta�andziewicz-GlebkoOpracowanie techniczne: Barbara W�jcikKorekta: Ma�gorzata Ko�akowskaSk�ad komputerowy: Waldemar Maci�gISBN 83-7180-102-5Wydanie I Nak�ad 8 000Wydawca: PR�SZY�SKI i S-KA, 02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7 Druk i oprawa:Opolskie Zak�ady GraficzneOpole, ul. Niedzia�kowskiego 8/12* * *PrzedmowaO WSPӣPRACYFantastyka naukowa szczyci si� tradycj� wsp�pracy mi�dzy znakomitymi autorami, kt�rzy razem tworz� dzie�a inne -a niekiedy nawet lepsze - ni� w�wczas, gdy pisz� osobno. Z takim udanym efektem wsp�pracy zetkn��em si� pierwszy raz czytaj�c wspania�� rzecz Larry'ego Nivena i Jerry'ego Pournelle'a "The Mote in God's Eye". P�niej przeczyta�em ich ksi��ki pisane samodzielnie, a wtedy ze zdumieniem odkry�em, �e styl "The Mote in God's Eye" nie jest po prostu wypadkow� styl�w obu pisarzy. Rezultatem ich wsp�pracy okazuje si� nowy "wirtualny autor", kt�ry nie jest ani Nivenem, ani Pournellem. �aden z nich nie stworzy�by takiej powie�ci sam. Od tego czasu w fantastyce naukowej pojawi�a si� jednak nowa forma wsp�pracy. Zda�em sobie z tego spraw�, gdy pewien ksi�garz podsun�� mi, bym przekazywa� swoje pomys�y, wraz z zarysem akcji, jej miejsca i g��wnych postaci, jakiemu� m�odemu, nieznanemu (a wi�c ch�tnemu) pisarzowi, kt�ry ubra�by to wszystko w s�owa. Ja mia�bym prawo do odrzucania lub zatwierdzania kolejnych rozdzia��w oraz wprowadzania dowolnych zmian. Ksi�garz �w argumentowa�, �e takie rozwi�zanie by�oby dobre nie tylko dla m�odych pisarzy, kt�rzy dzi�ki handlowej warto�ci mojego nazwiska zyskaliby wi�kszy roz-5O wsp�pracyLOVELOCKg�os, ni� mogliby marzy�, ale r�wnie� dla mnie, poniewa� stale istnia�bym na rynku, a poza tym mia�bym dodatkowe honoraria bez wykonywania ci�kiej pracy, zwi�zanej z samym pisaniem. Chyba nie musz� m�wi�, jak bardzo ta propozycja mi pochlebia�a, cho� wcale nie by�em i nie jestem przekonany, �e moje nazwisko ma jak�� szczeg�ln� warto�� handlow�. W ka�dym razie firma American Express jeszcze nie zwr�ci�a si� do mnie z pro�b�, bym wyst�pi� w jej reklamie telewizyjnej. To, �e ksi�garz potraktowa� mnie tak, jakby moje nazwisko na ok�adce gwarantowa�o natychmiastow� sprzeda� ksi��ki, naturalnie po�echta�o moj� pr�no��. W dodatku jestem leniwy. Stale pragn�, �eby kto� inny pisa� za mnie moje ksi��ki. I czy� to nie przypomina�oby tradycji warsztatu renesansowego artysty? Pisarz- praktykant uczy�by si� od swojego (hm, hm) mistrza, a przy okazji troch� by mu ul�y�... S�k w tym, �e jako �wczesny recenzent magazynu "Fantasy & Science Fiction" czytywa�em ksi��ki, kt�re powsta�y w ten spos�b i pisywa�em o nich recenzje, m.in. pierwsz� powie�� z cyklu "Robot City" Isaaca Asimova. Jego m�ody wsp�pracownik, Michael Kube-McDowell, nie by� nowicjuszem - zd��y� ju� opublikowa� swoj� w�asn� trylogi� "Trigon Disunity", chwalon� przez krytyk�w i entuzjastycznie przyj�t� przez czytelnik�w. Ku memu zaskoczeniu, ich wsp�lne dzie�o okaza�o si� gorsze od indywidualnych produkcji obu autor�w, jakby �aden z nich nie czu� si� odpowiedzialny za jako�� ksi��ki. Kube-McDowell mo�e powiedzie�: "To nie m�j pomys�", Asimov za�: "Przecie� nie ja to napisa�em". W ka�dym razie rezultat moim zdaniem okaza� si� do�� s�aby. Jednak�e po kilku latach stwierdzi�em, �e "wsp�praca" Asimova i Kube-McDowella da�a stosunkowo najlepsze wyniki, je�li idzie o ksi��ki pisane na podobnej zasadzie. Ja nie chcia�em tego robi� w ten spos�b. Jednak�e bardzo pragn��em dokona� czego� w rodzaju tego, co opisa� Harlan Ellison w swoim wspania�ym zbiorze "Partners in Wonder". Mianowicie w latach siedemdziesi�tych zapropono-6wa� wsp�prac� mi�dzy czo�owymi pisarzami SF, polegaj�c� na tym, by ka�dy z nich przygotowywa� szkic ksi��ki, a potem przekazywa� innemu do obr�bki. Poszczeg�lni autorzy musieliby wzajemnie szanowa� swoj� prac�, r�wnocze�nie jednak mieliby swobod� w rozszerzaniu i przekszta�caniu tego, co napisa� kolega. Przypomina�o to moje dawne do�wiadczenia teatralne, kiedy dramaturg, re�yser i aktorzy wsp�lnie pracowali nad tekstem, by nada� spektaklowi ostateczny kszta�t, nieosi�galny w pojedynk�. Nie pos�ucha�em ksi�garza, ale zacz��em si� zastanawia�, czy istnieje pisarz, kt�ry by mi si� bardzo podoba� i m�g�by zrobi� to, czego ja nie potrafi�. W wypadku fantastyki naukowej pod tym wzgl�dem nie napotka�em, oczywi�cie, �adnych trudno�ci - ch�tnie bym wsp�pracowa� z Johnem Kesse�em, Nancy Kress czy Karen Joy Fowler, lecz by�em prawie pewien, �e oni by si� nie zgodzili, a jestem do�� nie�mia�y, wi�c nie zdoby�em si� na odwag�, by ich spyta� (jedna z tych os�b da�a mi p�niej jasno do zrozumienia, �e mia�em racj�). Z autorami nie zajmuj�cymi si� fantastyk� naukow� moje szans� wygl�da�y jeszcze gorzej. Nie s�dzi�em, by Ann� Tyler, Henry Crews, Tom Gavin, Fran�ois Camoin, John Her-sey czy James Clavell chcieli ze mn� wsp�pracowa� przy pisaniu czegokolwiek w tej dziedzinie, a zw�aszcza powie�ci. Kiedy przesta�em fantazjowa�, u�wiadomi�em sobie, �e jednak znam osob�, kt�rej tw�rczo�� bardzo lubi� i kt�ra znakomicie robi to, czego ja nie umiem. Wiedzia�em r�wnie�, �e nie wybuchnie �miechem, gdy zaproponuj� jej wsp�prac�. Z Kathy Helms Kidd przyja�ni�em si� od czasu, gdy pracowa�a jako dziennikarka w "Desert News", a ja zajmowa�em stanowisko zast�pcy naczelnego "The Ensign" w Salt Lak� City. By�em nawet �wiadkiem na jej �lubie z Clarkiem Kiddem i to ja doprowadzi�em do tego, �e napisa�a powie�� o mormonach, kt�ra pomog�a mi uruchomi� ma�� firm� wydawnicz�, Hatrak River Publications. Pierwsza powie�� Kathy, "Paradise Vue", mia�a trzy wydania i nada�a nowy kszta�t mormo�skim publikacjom - zabawne by�o patrze�, jak inne firmy wypuszczaj� ksi��ki wyra�-7LOVELOCKO WSPӣPRACYnie na�laduj�ce oryginalny humor, j�zyk i pomys�y Kathy, ale zawsze bez powodzenia, wydawnictwo Hatrak River Publica-tions za� prosperowa�o. Od tego czasu Kathy napisa�a inne �wietne ksi��ki dla Hatrak River, pracowa�a te� nad powie�ci� z g��wnego nurtu literackiego "Crayola Country". Kathy ma to, w czym jej nie dor�wnuj�: wrodzone poczucie humoru, umiej�tno�� tworzenia ca�ej plejady osobliwych, fascynuj�cych postaci i �atwo��, z jak� opisuje cierpienie. Chcia�em si� przekona�, co zdo�amy zrobi� razem, a wi�c przedstawi�em jej ten pomys� i zacz�li�my budowa� fabu�� od podstawowego za�o�enia - "ma�e miasteczka w przestrzeni kosmicznej". Nieustannie do tego wracali�my, kiedy ukry�em si� z ni� i Clarkiem, pisz�c inn� powie�� (cz�sto zmieniam otoczenie, gdy zaczynam pracowa� nad czym� nowym). �adne z nas nie pami�ta, kto wymy�li� to, czego postanowili�my si� trzyma�, ale wreszcie mieli�my gotowe postacie i sytuacje, kt�re przynajmniej nam wydawa�y si� interesuj�ce. Fabu�a rozros�a si� bardziej ni� w pierwotnym za�o�eniu - owe ma�e miasta wci�� tam s�, lecz akcja, cho� si� w nich toczy, w�a�ciwie nie ma z nimi nic wsp�lnego. Nasz narrator za�, genetycznie udoskonalona ma�pka kapucynka imieniem Lovelock, z obserwatora awansowa� na protagonist� i tak oto zrodzi�a si� powie��, kt�r� teraz trzymacie w r�ku. Powsta�a w procesie rzeczywistej wsp�pracy. Czytaj�c t� ksi��k�, nie spos�b si� zorientowa�, kt�re z nas napisa�o pierwszy szkic poszczeg�lnych rozdzia��w. W istocie sam tego nie pami�tam, aczkolwiek mam wra�enie, �e ka�de przygotowa�o mniej wi�cej po�ow�. Oboje mogli�my swobodnie zmienia� teksty partnera, niemniej wzajemnie szanowali�my sw�j wk�ad. Oboje r�wnie� czuli�my si� g��boko odpowiedzialni za ostateczny wynik. By� tylko jeden szkopu� - oboje doskonale znamy czytelnik�w SF. Je�li zobacz�, �e autorzy tej ksi��ki, to Orson Scott 8Card, o kt�rym prawdopodobnie s�yszeli oraz Kathryn H. Kidd, o kt�rej najpewniej nie s�yszeli, poniewa� uprawia literatur� innego rodzaju, w�wczas naturalnie dojd� do wniosku, �e ta powie�� jest jeszcze jednym owocem wsp�pracy mistrza z praktykantem, a zatem chyba niezbyt dobra. C�, nie mo�emy by� pewni, czy uznacie j� za dobr�, cho� my j� za tak� uwa�amy, bo inaczej nie postanowiliby�my jej publikowa�. Pragniemy jednak, aby�cie wiedzieli, �e wszelkie ewentualne niedostatki tej ksi��ki wcale nie wynikaj� z tego, �e m�ody pisarz zrealizowa� pomys� starszego. To naprawd� by�a wsp�praca od pocz�tku do ko�ca. R�wnie� Ellison przestrzega�, �e praca we dw�jk�, je�li ma by� dobra, jest trudniejsza ni� pisanie samemu. Przypominam sobie, jak m�wi�, �e za podw�jn� robot� dostaje si� po�ow� pieni�dzy. Na pocz�tku naszej wsp�pracy wspomnia�em o tym Kathy i oboje si� roze�miali�my. S�dzili�my, �e z nami b�dzie inaczej. Jak w wielu innych wypadkach, Ellison mia� racj�, ale przecie� nie wsp�pracuje si� po to, by oszcz�dzi� czas czy unika� roboty. Celem wsp�pracy jest stworzenie czego�, co w pojedynk� jest nieosi�galne. (Pomy�l, Kathy - musimy to zrobi� jeszcze tylko dwa razy). Orson Scott Card Greensboro, 16 wrze�nia 1993 r.8Rozdzia� pierwszyPO�EGNANIEGdybym wiedzia�, co si� zdarzy w Mayflowerze, chyba zosta�bym w New Hampshire. Mogliby sobie wo�a�, �eby si�� wyci�ga� mnie z naszego drewnianego domu, ale gdzie� bym si� ukry�, p�ki by nie wsiedli do wahad�owca. Carol Jeanne, oczywi�cie, d�ugo by mnie szuka�a, lecz nigdy by nie znalaz�a. Cho� pewnie ubolewa�aby nad t� strat�, jednak w ko�cu odlecia�aby beze mnie. Czeka� j� nowy �wiat, kt�ry mia�a obserwowa�, zbada�, zrozumie� i przekszta�ci�. To by�o jej marzenie. Czy� mi�o�� mog�a si� z tym r�wna�? I tak ju� j� straci�em, co powinienem przewidzie�. Kt� w sercu gajologa m�g�by konkurowa� z now� planet�? Wtedy jednak zbyt wielka naiwno�� nie pozwala�a mi zrozumie�, o co naprawd� chodzi. Moje przywi�zanie do Carol Jeanne by�o tak ogromne, �e gdybym nawet wiedzia�, do czego dojdzie na "Arce", jakie przera�a... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl charloteee.keep.pl
tytu�: "Lovelock"autor: Orson S. Card, Kathryn Kerrprze�o�y�: Marek Cegie��aTrylogia o MayflowerzeKsi�ga IPr�szy�ski i S-kaWarszawa 1997Copyright (c) 1994 by Orson Scott Card and Kathryn H. Kidd Projekt ok�adki:Zombie Sputnik CorporationIlustracja na ok�adce: Piotr �ukaszewskiRedaktor prowadz�cy seri�: Dorota MalinowskaOpracowanie merytoryczne: Ewa Ta�andziewicz-GlebkoOpracowanie techniczne: Barbara W�jcikKorekta: Ma�gorzata Ko�akowskaSk�ad komputerowy: Waldemar Maci�gISBN 83-7180-102-5Wydanie I Nak�ad 8 000Wydawca: PR�SZY�SKI i S-KA, 02-651 Warszawa, ul. Gara�owa 7 Druk i oprawa:Opolskie Zak�ady GraficzneOpole, ul. Niedzia�kowskiego 8/12* * *PrzedmowaO WSPӣPRACYFantastyka naukowa szczyci si� tradycj� wsp�pracy mi�dzy znakomitymi autorami, kt�rzy razem tworz� dzie�a inne -a niekiedy nawet lepsze - ni� w�wczas, gdy pisz� osobno. Z takim udanym efektem wsp�pracy zetkn��em si� pierwszy raz czytaj�c wspania�� rzecz Larry'ego Nivena i Jerry'ego Pournelle'a "The Mote in God's Eye". P�niej przeczyta�em ich ksi��ki pisane samodzielnie, a wtedy ze zdumieniem odkry�em, �e styl "The Mote in God's Eye" nie jest po prostu wypadkow� styl�w obu pisarzy. Rezultatem ich wsp�pracy okazuje si� nowy "wirtualny autor", kt�ry nie jest ani Nivenem, ani Pournellem. �aden z nich nie stworzy�by takiej powie�ci sam. Od tego czasu w fantastyce naukowej pojawi�a si� jednak nowa forma wsp�pracy. Zda�em sobie z tego spraw�, gdy pewien ksi�garz podsun�� mi, bym przekazywa� swoje pomys�y, wraz z zarysem akcji, jej miejsca i g��wnych postaci, jakiemu� m�odemu, nieznanemu (a wi�c ch�tnemu) pisarzowi, kt�ry ubra�by to wszystko w s�owa. Ja mia�bym prawo do odrzucania lub zatwierdzania kolejnych rozdzia��w oraz wprowadzania dowolnych zmian. Ksi�garz �w argumentowa�, �e takie rozwi�zanie by�oby dobre nie tylko dla m�odych pisarzy, kt�rzy dzi�ki handlowej warto�ci mojego nazwiska zyskaliby wi�kszy roz-5O wsp�pracyLOVELOCKg�os, ni� mogliby marzy�, ale r�wnie� dla mnie, poniewa� stale istnia�bym na rynku, a poza tym mia�bym dodatkowe honoraria bez wykonywania ci�kiej pracy, zwi�zanej z samym pisaniem. Chyba nie musz� m�wi�, jak bardzo ta propozycja mi pochlebia�a, cho� wcale nie by�em i nie jestem przekonany, �e moje nazwisko ma jak�� szczeg�ln� warto�� handlow�. W ka�dym razie firma American Express jeszcze nie zwr�ci�a si� do mnie z pro�b�, bym wyst�pi� w jej reklamie telewizyjnej. To, �e ksi�garz potraktowa� mnie tak, jakby moje nazwisko na ok�adce gwarantowa�o natychmiastow� sprzeda� ksi��ki, naturalnie po�echta�o moj� pr�no��. W dodatku jestem leniwy. Stale pragn�, �eby kto� inny pisa� za mnie moje ksi��ki. I czy� to nie przypomina�oby tradycji warsztatu renesansowego artysty? Pisarz- praktykant uczy�by si� od swojego (hm, hm) mistrza, a przy okazji troch� by mu ul�y�... S�k w tym, �e jako �wczesny recenzent magazynu "Fantasy & Science Fiction" czytywa�em ksi��ki, kt�re powsta�y w ten spos�b i pisywa�em o nich recenzje, m.in. pierwsz� powie�� z cyklu "Robot City" Isaaca Asimova. Jego m�ody wsp�pracownik, Michael Kube-McDowell, nie by� nowicjuszem - zd��y� ju� opublikowa� swoj� w�asn� trylogi� "Trigon Disunity", chwalon� przez krytyk�w i entuzjastycznie przyj�t� przez czytelnik�w. Ku memu zaskoczeniu, ich wsp�lne dzie�o okaza�o si� gorsze od indywidualnych produkcji obu autor�w, jakby �aden z nich nie czu� si� odpowiedzialny za jako�� ksi��ki. Kube-McDowell mo�e powiedzie�: "To nie m�j pomys�", Asimov za�: "Przecie� nie ja to napisa�em". W ka�dym razie rezultat moim zdaniem okaza� si� do�� s�aby. Jednak�e po kilku latach stwierdzi�em, �e "wsp�praca" Asimova i Kube-McDowella da�a stosunkowo najlepsze wyniki, je�li idzie o ksi��ki pisane na podobnej zasadzie. Ja nie chcia�em tego robi� w ten spos�b. Jednak�e bardzo pragn��em dokona� czego� w rodzaju tego, co opisa� Harlan Ellison w swoim wspania�ym zbiorze "Partners in Wonder". Mianowicie w latach siedemdziesi�tych zapropono-6wa� wsp�prac� mi�dzy czo�owymi pisarzami SF, polegaj�c� na tym, by ka�dy z nich przygotowywa� szkic ksi��ki, a potem przekazywa� innemu do obr�bki. Poszczeg�lni autorzy musieliby wzajemnie szanowa� swoj� prac�, r�wnocze�nie jednak mieliby swobod� w rozszerzaniu i przekszta�caniu tego, co napisa� kolega. Przypomina�o to moje dawne do�wiadczenia teatralne, kiedy dramaturg, re�yser i aktorzy wsp�lnie pracowali nad tekstem, by nada� spektaklowi ostateczny kszta�t, nieosi�galny w pojedynk�. Nie pos�ucha�em ksi�garza, ale zacz��em si� zastanawia�, czy istnieje pisarz, kt�ry by mi si� bardzo podoba� i m�g�by zrobi� to, czego ja nie potrafi�. W wypadku fantastyki naukowej pod tym wzgl�dem nie napotka�em, oczywi�cie, �adnych trudno�ci - ch�tnie bym wsp�pracowa� z Johnem Kesse�em, Nancy Kress czy Karen Joy Fowler, lecz by�em prawie pewien, �e oni by si� nie zgodzili, a jestem do�� nie�mia�y, wi�c nie zdoby�em si� na odwag�, by ich spyta� (jedna z tych os�b da�a mi p�niej jasno do zrozumienia, �e mia�em racj�). Z autorami nie zajmuj�cymi si� fantastyk� naukow� moje szans� wygl�da�y jeszcze gorzej. Nie s�dzi�em, by Ann� Tyler, Henry Crews, Tom Gavin, Fran�ois Camoin, John Her-sey czy James Clavell chcieli ze mn� wsp�pracowa� przy pisaniu czegokolwiek w tej dziedzinie, a zw�aszcza powie�ci. Kiedy przesta�em fantazjowa�, u�wiadomi�em sobie, �e jednak znam osob�, kt�rej tw�rczo�� bardzo lubi� i kt�ra znakomicie robi to, czego ja nie umiem. Wiedzia�em r�wnie�, �e nie wybuchnie �miechem, gdy zaproponuj� jej wsp�prac�. Z Kathy Helms Kidd przyja�ni�em si� od czasu, gdy pracowa�a jako dziennikarka w "Desert News", a ja zajmowa�em stanowisko zast�pcy naczelnego "The Ensign" w Salt Lak� City. By�em nawet �wiadkiem na jej �lubie z Clarkiem Kiddem i to ja doprowadzi�em do tego, �e napisa�a powie�� o mormonach, kt�ra pomog�a mi uruchomi� ma�� firm� wydawnicz�, Hatrak River Publications. Pierwsza powie�� Kathy, "Paradise Vue", mia�a trzy wydania i nada�a nowy kszta�t mormo�skim publikacjom - zabawne by�o patrze�, jak inne firmy wypuszczaj� ksi��ki wyra�-7LOVELOCKO WSPӣPRACYnie na�laduj�ce oryginalny humor, j�zyk i pomys�y Kathy, ale zawsze bez powodzenia, wydawnictwo Hatrak River Publica-tions za� prosperowa�o. Od tego czasu Kathy napisa�a inne �wietne ksi��ki dla Hatrak River, pracowa�a te� nad powie�ci� z g��wnego nurtu literackiego "Crayola Country". Kathy ma to, w czym jej nie dor�wnuj�: wrodzone poczucie humoru, umiej�tno�� tworzenia ca�ej plejady osobliwych, fascynuj�cych postaci i �atwo��, z jak� opisuje cierpienie. Chcia�em si� przekona�, co zdo�amy zrobi� razem, a wi�c przedstawi�em jej ten pomys� i zacz�li�my budowa� fabu�� od podstawowego za�o�enia - "ma�e miasteczka w przestrzeni kosmicznej". Nieustannie do tego wracali�my, kiedy ukry�em si� z ni� i Clarkiem, pisz�c inn� powie�� (cz�sto zmieniam otoczenie, gdy zaczynam pracowa� nad czym� nowym). �adne z nas nie pami�ta, kto wymy�li� to, czego postanowili�my si� trzyma�, ale wreszcie mieli�my gotowe postacie i sytuacje, kt�re przynajmniej nam wydawa�y si� interesuj�ce. Fabu�a rozros�a si� bardziej ni� w pierwotnym za�o�eniu - owe ma�e miasta wci�� tam s�, lecz akcja, cho� si� w nich toczy, w�a�ciwie nie ma z nimi nic wsp�lnego. Nasz narrator za�, genetycznie udoskonalona ma�pka kapucynka imieniem Lovelock, z obserwatora awansowa� na protagonist� i tak oto zrodzi�a si� powie��, kt�r� teraz trzymacie w r�ku. Powsta�a w procesie rzeczywistej wsp�pracy. Czytaj�c t� ksi��k�, nie spos�b si� zorientowa�, kt�re z nas napisa�o pierwszy szkic poszczeg�lnych rozdzia��w. W istocie sam tego nie pami�tam, aczkolwiek mam wra�enie, �e ka�de przygotowa�o mniej wi�cej po�ow�. Oboje mogli�my swobodnie zmienia� teksty partnera, niemniej wzajemnie szanowali�my sw�j wk�ad. Oboje r�wnie� czuli�my si� g��boko odpowiedzialni za ostateczny wynik. By� tylko jeden szkopu� - oboje doskonale znamy czytelnik�w SF. Je�li zobacz�, �e autorzy tej ksi��ki, to Orson Scott 8Card, o kt�rym prawdopodobnie s�yszeli oraz Kathryn H. Kidd, o kt�rej najpewniej nie s�yszeli, poniewa� uprawia literatur� innego rodzaju, w�wczas naturalnie dojd� do wniosku, �e ta powie�� jest jeszcze jednym owocem wsp�pracy mistrza z praktykantem, a zatem chyba niezbyt dobra. C�, nie mo�emy by� pewni, czy uznacie j� za dobr�, cho� my j� za tak� uwa�amy, bo inaczej nie postanowiliby�my jej publikowa�. Pragniemy jednak, aby�cie wiedzieli, �e wszelkie ewentualne niedostatki tej ksi��ki wcale nie wynikaj� z tego, �e m�ody pisarz zrealizowa� pomys� starszego. To naprawd� by�a wsp�praca od pocz�tku do ko�ca. R�wnie� Ellison przestrzega�, �e praca we dw�jk�, je�li ma by� dobra, jest trudniejsza ni� pisanie samemu. Przypominam sobie, jak m�wi�, �e za podw�jn� robot� dostaje si� po�ow� pieni�dzy. Na pocz�tku naszej wsp�pracy wspomnia�em o tym Kathy i oboje si� roze�miali�my. S�dzili�my, �e z nami b�dzie inaczej. Jak w wielu innych wypadkach, Ellison mia� racj�, ale przecie� nie wsp�pracuje si� po to, by oszcz�dzi� czas czy unika� roboty. Celem wsp�pracy jest stworzenie czego�, co w pojedynk� jest nieosi�galne. (Pomy�l, Kathy - musimy to zrobi� jeszcze tylko dwa razy). Orson Scott Card Greensboro, 16 wrze�nia 1993 r.8Rozdzia� pierwszyPO�EGNANIEGdybym wiedzia�, co si� zdarzy w Mayflowerze, chyba zosta�bym w New Hampshire. Mogliby sobie wo�a�, �eby si�� wyci�ga� mnie z naszego drewnianego domu, ale gdzie� bym si� ukry�, p�ki by nie wsiedli do wahad�owca. Carol Jeanne, oczywi�cie, d�ugo by mnie szuka�a, lecz nigdy by nie znalaz�a. Cho� pewnie ubolewa�aby nad t� strat�, jednak w ko�cu odlecia�aby beze mnie. Czeka� j� nowy �wiat, kt�ry mia�a obserwowa�, zbada�, zrozumie� i przekszta�ci�. To by�o jej marzenie. Czy� mi�o�� mog�a si� z tym r�wna�? I tak ju� j� straci�em, co powinienem przewidzie�. Kt� w sercu gajologa m�g�by konkurowa� z now� planet�? Wtedy jednak zbyt wielka naiwno�� nie pozwala�a mi zrozumie�, o co naprawd� chodzi. Moje przywi�zanie do Carol Jeanne by�o tak ogromne, �e gdybym nawet wiedzia�, do czego dojdzie na "Arce", jakie przera�a... [ Pobierz całość w formacie PDF ]