280, 1. (1 - 399)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tytu�: "�e�cy"autor: Szymon SzymonowicSIELANKA OsieMNASTA�E�CYOluchna, Pietrucha, StarostaOLUCHNAJu� po�udnie przychodzi a my.jeszcze �niemy;Czy tego chce urz�dnik, �e tu pomdlejemy?G�odnemu jako �ywo syty nie wygodzi:On nad nami z maczug� pokrz�kaj�c chodzi,A nie wie, jako ci�ko z sierpem po zagonieCi�gn�� si�. Oraczowi insza, insza wronie,Chociaj i oracz chodzi za p�ugiem, i wrona,Insza sierp w r�ce, insza maczuga toczona.PIETRUCHANie gadaj g�osem, aby nie us�ysza� tego:Abo nie widzisz bicza za pasem u niego?Pr�dko nas nim namaca; z�y, frymark - za s�owaBicz na grzbiecie, a jam na� nie barzo gotowa.Lepiej z�ego nie dra�ni�; ja go abo chwal�,Abo mu pochlebuj� i tak grzbiet mam w cale.I teraz mu za�piewam, acz mi nieweso�o;Niesmaczno id� pie�ni, gdy si� poci czo�o.S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego:Ty wstajesz, kiedy tw�j czas, jemu si� zda ma�o:Chcia�by on, �eby� ty od p�nocy wstawa�o.Ty bie�ysz do po�udnia zawsze swoim torem,A on by chcia� o�eni� po�udnie z wieczorem.Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie,Inakszy upominek chowamy dla ciebie:Chowamy pi�kn� pann� abo wdow� krasn�,�le si� u cudzych �ywi�, lepiej mie� sw� w�asn�.STAROSTAPietrucho, nierada ty robisz, jako bacz�,Chociaj ci nic m�odego w pieluchach nie p�acze.Po�ynaj, nie postawaj, a przy�piewaj cudnie,Jeszcze obiad nie got�w, jeszcze nie po�udnie.PIETRUCHAS�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego.Ty dzie� po dniu prowadzisz, a� d�ugi rok minie,A on wszystko porobi� chce w jednej godzinie.Ty czasem pieczesz, czasem wion�� wietrzykowi,Pozwolisz i naszemu dogadzasz znojowi,A on zawsze: "Po�y�aj, nie postawaj" - wo�aNie pomni�c, �e przy sierpie tr�jpot idzie z czo�a.Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie!Wiemy my, gdzie ci� boli, ale twej potrzebie�adna tu nie dogodzi, chociajby umia�a.Si�a tu druga umie, a nie b�dzie chcia�a,Bo biczem barzo chlustasz. Bodaj ci tak by�o,Jako si� to rzemienie u bicza zwiesi�o.STAROSTAPo�ynaj, nie postawaj. I ty by� wola�aInszego bicza za�y�; tylko by� igra�a.Za�ywaj teraz tego! Barzo� widz� �mieszno!Poci�gaj za inszymi i za�ynaj �pieszno.PIETRUCHAS�oneczk�, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Nie jeste� ty zwyczaj�w starosty naszego:Ciebie czasem pochmurne ob�oki zas�oni�,Ale ich pr�dko wiatry pogodne rozgoni�,A naszemu staro�cie nie patrz w oczy �miele,Zawsze u niego chmura i kozie� na czele.Ty ros� hojn� dajesz po ranu wstawaj�c,I drug� tak�e dajesz wiecz�r zapadaj�c.U nas post do wieczora zawsze od zarania,Nie pytaj podwieczorku, nie pytaj �niadania.Starosto, nie b�dziesz ty s�oneczkiem na niebie!Ni panienka, ni wdowa nie p�jdzie za ciebie.Wsz�dzie ci�, bo nas bijasz, wsz�dzie os�awiemy,Bab�, bo� tego godzie�, bab�-� narajemy,Bab� o czterech z�bach. Mi�o b�dzie na ci�Patrzy�, gdy przy niej si�dziesz jako w majestacie,A ona ci� nadabnie b�dzie ca�owa�a,Jakoby ci� te� �aba chrapawa liza�a.OLUCHNASzcz�cie twoje, �e odszed� starosta na stron�:Wzi�aby� by�a pewnie na boty czerwoneAbo na grzbiet upstrzony za to winszowanie.S�yszysz, jakie Maruszce tam daje �niadanie?A s�aba jest, nieboga: dzi� trzeci dzie� wsta�aZ choroby, a przedsi� j� na �niwo wygna�aNiebaczna gospodyni. Tak ci s�u�ba umie!Rzadko czeladnikowi kto dzi� wyrozumie.Patrz, jako j� katuje: za g�ow� si� j�aNieboga, przez �eb j� ci��, krwi� si� oblin�a.Podobno mu co� rzek�a, ka�demu te� radaDom�wi. Tak to bywa, gdy kto si�a gada.Dobrze mie�, jako m�wi�, j�zyk za z�bami:I my mu dajmy pok�j, cho�, �artuje z nami.�art pa�ski stoi za gniew i w gniew si� obraca.Ty go s��wkiem, a on ci�. korbaczem namaca.PIETRUCHADobrze radzisz. Mnie si� on, widz�, nie przeciwi,Ale lepszy z nim pok�j: co si� cz�sto krzywi,Z�omi� si� mo�e; przyjdzie jedna z�a godzina,A cz�stokro� przyczyn� bywa nie przyczyna.Dobry on barzo cz�owiek, by go nie psowa�aDomowa swacha; ta go w�a�nie osiod�a�aI rz�dzi nim, jako chce, a on si� jej dajeZa nos wodzi�. Podczas mu ledwie nie na�aje.Na kogo ona chrap ma, mo�e i od niegoSpodziewa� si�, �e go co potka niesmacznego.Wi�c mu nie wierzy; to ju� zawsze faso� w domu;I przem�wi� do niego nie wolno nikomu.OLUCHNATo prawda. Niedawno�my.len. w dworze czosa�y,On sta� nad nami, tam si� z nim co� rozmawia�yDwie komornice: ona k�dy� pods�ucha�aZa �cian�; jako j�dza do nas przybie�a�a.Ni z tego, ni z owego pocz�a bi� oneKomornice; sam zaraz ust�pi� na stron�,Potem wszystkie �aja�a, drugie rozegna�a;Nam, co�my pozosta�y, je�� przedsi� nie da�a.PIETRUCHABy te� co by�o, co by lud�mi nazwa� s�usza;Ale te� siostra nasza, tak�e w ciele dusza.A ju� jej bruzdy dobrze lice przeora�yI przez w�osy g�sto si� przebija, �ron bia�y.A przedsi� wymuska� si�, przedsi� z pstrocinamiCzepczyk na g�owie, przedsi� fartuch z forbotami.Na�mieszniejsza, gdy owo chce si� pie�ci� z mow�;�wini krz�ka�, a babie przystoi trz��� g�ow�.A ps�w niesyta, dosy� jej bywa ka�demu,Nie wybiega� si� przed ni� parobku �adnemu:Niedawno dla jednego tylko nie szala�a,A� j� Czarnucha nasza w zielu obmywa�a.Widzi to i starosta, a widz�c nie widzi:Podczas przym�wi, ona jawnie z niego szydzi.Czary wszystko zmami�y; bo ona z czaramiWstanie i l�e: wszystka diab�owa z nogami.OLUCHNAJest tak, a nie inaczej; i samam widzia�a,Kiedy na wschodzie s�o�ca nago co� dzia�a�a.Kto z tym, mistrzem nak�ada, nigdy pociesznegoKo�ca nie dojdzie; i j� to� potka od niego.Na przodku to k�s p�u�y, potem oraz padnieWszystko o ziemi�. Z Bogiem wszystko idzie snadnie,Bez Boga wszystko �li�nie: nie masz nic gorszegoNad diabla, i c� mo�e on zrz�dzi� dobrego?PIETRUCHAI koniec, i pocz�tek z tym mistrzem niespory.Tak rok poodchodzi�y na g�ow� obory,Teraz powyzdycha�y �winie i prosi�ta,Ani si� g�si, ani si� klwa�y kurcz�ta.Wszystko ginie i w chlewiach, ginie i w komorze -Ani biednej kokoszy obaczysz we dworze.OLUCHNAZ komory r�ka nosi, diabe� tam nie bierze,A z strony gospodarstwa wi�cej ja w tej mierzeWinuj� zaniedbanie ni�li gus�owania,Bo o czym pilnej pieczy nie masz i starania,Bez szkody tam nie bywa; przy Bogu i r�kiPotrzeba: pilnej r�ce B�g daje przez dzi�ki.Tak rok byd�a, oczy na to nasze patrza�y,Za w�asnym zaniedbaniem powyzdychywa�y.Ani ich od powietrza ochroni� umiano,A ledwie, gdy zdycha�y, o tym wiedzie� chciano.Gdzie ch�op w g�owi�, ju� si� tam rz�d dobry nie zmie�ci; Zawsze w tym b��dzie rozum szwankuje niewie�ci.Co mi za gospodyni? Jako �ywo krowyR�k� sw� nie doi�a; gada� o tym s�owyTylko umie a stroi� po domu faso�y,Kucharkom �aj��. Z pustej nie wyjdzie stodo�yJedno sowa. Og�rki wczora kwasi� chcia�a;Tak to robi�a, �e si� wszystka czelad� �mia�a.A w karczmie abo w ta�cu ptak jej nie doleci,Gdy podo�ek rozpu�ci, wymiecie i �mieci.PIETRUCHARzadka to rzecz na �wiecie dobra gospodyni,Zw�aszcza bez m�a rzadko kt�ra nie �otryni.I lata nie uskromi�: zar�wno szalejeI ta, co na �wiat idzie, i ta, co siwieje.Nie masz, jako przy m�u ma��onka cnotliwa,Ta i m�owi wierna, i panu �yczliwa?Ta i czeladk�, i dom porz�dnie sprawuje,Ta i dostatki wszystkie wcze�nie opatruje.Nie idzie nic na stron�, bo si� Boga boi,Pami�ta, �e nad ni� s�d i ka�� bo�a stoi.U�ciwy stan przynosi ostro�ne sumienie,Za tym B�g b�ogos�awi, za tym dobre mienieZa tym spokojne �ycie i wszystko si� wiedzie.Kto bez Boga chce wsk�ra�, sadzi si� na ledzie.OLUCHNANie wiedzia�am, Pietrucho, aby� tak zabrn�aG��boko w rozum i tak m�dro�ci� pachn곹.Musia�a� k�dy bywa� miedzy �aki w szkole.I ciebie w oczy m�ody parobek nie kole.PIETRUCHAJam s�uga: insza s�uga, insza gospodyni;Ja sobie grzesz�, ona nie na sw�j karb czyni,Ale wszystek dom gubi; i ja bym �yczy�a,Abym nigdy p�ochego nic nie pope�ni�a.Ale starosta do nas znowu przyst�puje,Kwa�no patrzy, z nahajk� na nas si� gotuje.Za�piewam ja mu przedsi�, rad on pie�ni s�ucha.Patrzy na nas i stan��, i nadk�ada ucha.S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Naucz swych obyczaj�w starost� naszego:Ty pi�kny dzie� promie�mi swoimi o�wiecaszI wzajem ksi�ycowi noc ciemn� polecasz;Jako ty bez pomocy nie �yjesz na niebie,Niechaj i nasz starosta przyk�ad bierze z ciebie.Na niebie wszystkie rzeczy dobrze s� zrz�dzone:Ksi�yc u ciebie �on�, niech on te� ma �on�.S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Naucz swych obyczaj�w starost� naszego:Gdy ty na niebo wchodzisz, gwiazdy ust�puj�,Gdy ksi�yc wschodzi, z nim si� gwiazdy ukazuj�.Si�a gospodarz w�ada, si�a w domu czyni,Ale czeladka lepiej s�ucha gospodyni.Niechaj ma �on�: b�dzie si� domu trzyma�a,Czeladka, nie b�dzie si� cz�sto odmienia�a,J nam do dwora b�d� otworzone wrota.Wszystkich do siebie wabi przyjemna ochota.S�oneczko, �liczne oko, dnia oko pi�knego!Naucz swych obyczaj�w starost� naszego:Ty nas ogrzewasz, ty nam wszystko z nieba dajesz,Bez ciebie noc, z tob� dzie� jasny, gdy ty wstajesz;Niech i on na nas zawsze patrzy jasnym okiem,Niech nas z pola wczas puszcza, nie z ostatnim mrokiem.STAROSTAPietrucho, prawie� mi si� sianem wykr�ci�a:Ta nahajka mocno si� na tw�j grzbiet grozi�a.K�ad�cie sierpy, kupami do jed�a siadajcie,W kupach jedzcie, po chrustach si� nie rozchadzajcie.KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • charloteee.keep.pl