263, 1. (1 - 399)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tytu�: "Zjawa"autor: AMANDA QUICKtytu� orygina�u: "WICKED WIDW"prze�o�y�a: Katarzyna Molektekst wklepa�: dunder@poczta.fmWydawnictwo Da CapoWarszawaCopyright 2000 by Jayne A. KrentzKoncepcja serii: Marzena Wasilewska-GinalskaIlustracja na ok�adce: Robert PawlickiOpracowanie graficzne ok�adki: S�awomir Skry�kiewiczFor the Polish translationCopyright 2000 by Wydawnictwo Da CapoWydanie IISBN 83-7157-546-7* * *Margaret Gordon, Bibliotekarce Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, z podzi�kowaniami* * *Prolog pierwszySenny koszmar...Po�ar si� rozprzestrzenia�. P�omienie z sykiem przedziera�y si� tylnymi schodami w d�. Ogie� o�wietla� hol piekielnym blaskiem. Nie by�o czasu do stracenia. Podnios�a klucz, kt�ry wypad� jej z dr��cych palc�w, i jeszcze raz spr�bowa�a wsun�� go w zamek w drzwiach sypialni.Martwy m�czyzna, le��cy obok niej w ka�u�y krwi, roze�mia� si�. Zn�w upu�ci�a klucz.Drugi prologZemsta...Artemis Hunt wsun�� ostatni z trzech breloczk�w od dewizki do trzeciej koperty i po�o�y� j� obok dw�ch le��cych ju� na biurku. Przez d�u�szy czas przygl�da� si� kopertom opatrzonym adresami trzech m�czyzn.Od d�u�szego ju� czasu realizowa� plan zemsty, ale dopiero teraz przygotowa� wszystkie jego elementy. Pierwszym krokiem by�o wys�anie list�w do trzech m�czyzn, list�w, kt�re pozwol� im pozna� smak strachu; sprawi�, by noc�, w ciemno�ci i mgle, z l�kiem ogl�dali si� za siebie. Drugi krok mia� polega� na uruchomieniu zmy�lnej finansowej operacji, w wyniku kt�rej wszyscy trzej -znajd� si� na kraw�dzi materialnej ruiny.Pro�ciej by�oby ich zabi�. Zas�u�yli na to, a Artemisowi, z jego wyj�tkowymi umiej�tno�ciami, nie sprawi�oby to trudno�ci. Niczego nie ryzykowa�. By� w ko�cu mistrzem. Chodzi�o mu jednak o to, by ci trzej m�czy�ni odcierpieli za to, co zrobili. Chcia�, by najpierw dr�czy�a ich niepewno��, a potem strach. Chcia� pozbawi� ich pewno�ci siebie i poczucia bezpiecze�stwa, jakie gwarantowa�a im przynale�no�� do wy�szych sfer. Na koniec pragn�� pozbawi� ich materialnych �rodk�w, umo�liwiaj�cych im lekcewa�enie tych, kt�rzy zrz�dzeniem losu urodzili si� w mniej szcz�liwych okoliczno�ciach.Zanim zemsta si� dokona, musz� mie� do�� okazji, by si�przekona�, �e zostali ca�kowicie skompromitowani w oczach �wiata, rozmy�la�. B�d� zmuszeni do opuszczenia Londynu,i to nie tylko po to, by umkn�� przed wierzycielami, ale by unikn�� bezlitosnych szyderstw towarzystwa. Zostan� wykluczeni z klub�w. Nie tylko strac� mo�liwo�� korzystania z przyjemno�ci i przywilej�w swojej sfery, ale i szans�uratowania zagro�onej pozycji przez korzystne ma��e�stwo. Na koniec, by� mo�e, dojd� do takiego stanu, �e zaczn�wierzy� w duchy. Od �mierci Catherine min�o pi�� lat. To dostatecznie wiele czasu, by ci trzej rozpustnicy poczuli si� ca�kowicie bezpieczni. Zapomnieli ju� zapewne o wydarzeniach tamtej nocy. Listy zawieraj�ce breloczki zachwiej� ich pewno�ci�, �e przesz�o�� jest r�wnie martwa jak m�oda kobieta, kt�r� doprowadzili do zguby.Postanowi� da� im kilka miesi�cy na to, by przywykli donieustannego ogl�dania si� za siebie. Potem wykona nast�pny krok. Postara si�, by os�ab�a ich czujno��, a w�wczas zn�w uderzy.Artemis wsta�, podszed� do sto�u, na kt�rym sta�a kryszta�owa karafka. Nape�ni� kieliszek brandy i wzni�s� w my�lach toast dla uczczenia pami�ci Catherine.- Ju� nied�ugo - obieca� nawiedzaj�cej go zjawie. -Zawiod�em ci� za �ycia, ale przysi�gam, �e teraz tego nie powt�rz�. D�ugo czeka�a� na akt zemsty. Dope�ni� go. Tylko to mog� dla ciebie zrobi�. Wierz�, �e kiedy nadejdzie ta chwila, oboje b�dziemy wolni. Wypi� brandy i odstawi� kieliszek. Czeka� przez chwil�, ale nic si� w nim nie zmieni�o.Nadal czu� w sobie ch��d i pustk�, te same uczucia, kt�re dr�czy�y go przez minione pi�� lat. Od dawna ju� przesta� wierzy�, �e kiedykolwiek b�dzie szcz�liwy. Nabra� nawetprzekonania, �e m�czyzna o jego usposobieniu nie mo�eosi�gn�� tego rodzaju b�ogiego stanu. Nieraz przekona� si� z w�asnego do�wiadczenia, �e szcz�cie jest iluzj�, podobnie jak wszelkie inne silne uczucia. Mia� jednak nadziej�, �e zemsta przyniesie mu pewien rodzaj satysfakcji, a by� mo�e r�wnie� zapewni spok�j.Na razie nie odczuwa� niczego poza nieodpartym pragnieniem, by �ledzi� rezultaty swoich dzia�a�. Zacz�� podejrzewa�, �e si� w tym zatraci�. Tak czy inaczej musia� zako�czy� to, co rozpocz�� tymi trzema listami. Nie mia� wyboru. Wtajemniczeni nazywali go Sprzedawc� Marze�. Postanowi� udowodni� tym trzem rozpustnikom, kt�rzy zamordowali Catherine, �e mo�e r�wnie�sprzedawa� koszmary.Kr��y�y pog�oski, i� zamordowa�a m�a tylko dlatego, �e jej nie odpowiada�. M�wiono, �e podpali�a dom, by zatrze� �lady swej zbrodni. M�wiono, �e chyba jest ob��kana. We wszystkich klubach St. James Street przyjmowano zak�ady. Oferowano tysi�c funt�w m�czy�nie, kt�ry odwa�y si� sp�dzi� noc z Niebezpieczn� Wdow� i prze�yje, by potem wszystko opowiedzie�. Wiele kr��y�o opowie�ci o tej damie. Artemis Hunt zna� je, gdy� zawsze stara� si� by� o wszystkim dobrze poinformowany. W ca�ym Londynie mia� swoich informator�w i szpieg�w, kt�rzy przekazywali mu plotki i domys�y zawieraj�ce okruchy prawdy. Niekt�re raporty, sp�ywaj�ce na jego biurko, opiera�y si� na faktach, niekt�re okazywa�y si� wysoce prawdopodobne, inne by�y ca�kiem fa�szywe. Precyzyjne ich przeanalizowanie wymaga�oby wiele czasu i wysi�ku, nie weryfikowa� ich wi�c zbyt dok�adnie. Wi�kszo�� po prostu ignorowa�, gdy� nie mia�y zwi�zku z jego osobistymi sprawami. . Do dzisiejszego wieczoru nie mia� powodu, by bli�ej interesowa� si� plotkami kr���cymi wok� Madeline Deveridge. Nie obchodzi�o go, czy ta dama wyprawi�a m�a na tamten �wiat. By� zaj�ty innymi sprawami. A� do dzi� nie zajmowa� si� niczym, co dotyczy�o Niebezpiecznej Wdowy. Teraz jednak okaza�o si�, �e to ona zainteresowa�a si� nim. Niemal ka�dy uzna�by to za wyj�tkowo z�y omen. On jednak wydawa� si� ubawiony odkryciem, �e ten fakt go zaintrygowa�. By�o to jedno z najbardziej interesuj�cych zdarze�, jakie spotka�o go od bardzo dawna. Pomy�la�, �e �wiadczy to o tym, jak ma�o urozmaicone prowadzi� ostatnio �ycie. Sta� na ciemnej ulicy i z zainteresowaniem patrzy� na ma�y, majacz�cy opodal we mgle, elegancki powozik. Lampy pojazdu tajemniczo l�ni�y w k��bi�cej si� wok� mgle. Zaci�gni�te zas�ony skrywa�y jego wn�trze. Konie sta�y spokojnie. Na ko�le siedzia� pot�ny wo�nica. Artemis przypomnia� sobie powiedzenie zas�yszane od mnicha, w �wi�tyni na wyspie Vanzagara, kt�ry uczy� go dawnej filozofii i sztuki walki Vanza: ��ycie przypomina nieustaj�c� uczt�, na kt�rej daniami s� rozliczne okazje. M�dro�� polega na tym, by oceni�, kt�re s� smaczne, a kt�re truj�ce". Us�ysza� zza plec�w odg�os otwieranych drzwi klubu. Cofn�� si� g��biej w cie� i patrzy� na dw�ch m�czyzn id�cych chwiejnym krokiem w d� schod�w. Wgramolili si� do czekaj�cej na nich doro�ki i kazali si� zawie�� do jednej z jaski� gry w dzielnicy rozpusty. Ka�dy spos�b jest dobry, by walczy� z nud�. A ci dwaj najwyra�niej byli gotowi zrobi� wszystko, aby j� pokona�. Gdy stara doro�ka odjecha�a, Artemis zn�w spojrza� na ma�y powozik, ledwie widoczny w ciemno�ci. Problem z filozofi� i sztuk� walki Vanza polega� na tym, �e nie pozostawia�y one miejsca na ludzki czynnik ciekawo�ci. A przynajmniej jego ciekawo�ci. Podj�� decyzj�. Powoli ruszy� w stron� powozu Niebezpiecznej Wdowy. Lekki niepok�j, jaki odczuwa�, by� jedynie s�abym ostrze�eniem, �e mo�e �a�owa� podj�tej decyzji. Zignorowa� to uczucie. Stangret poruszy� si� na ko�le i z uwag� przygl�da� si� nieznajomemu.- Czym mog� panu s�u�y�, sir? - zapyta�, gdy Artemis zatrzyma� si� obok niego. W pytaniu tym, wypowiedzianym z nale�ytym szacunkiem, Artemis wyczu� ostrze�enie. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e m�czyzna, ubrany w p�aszcz z peleryn�, w kapeluszu nisko nasuni�tym na oczy, pe�ni nie tylko rol� stangreta, ale i przybocznego stra�nika.- Nazywam si� Hunt. Artemis Hunt. Jestem um�wiony tu z pewn� dam�.- To pan, tak? - Wyraz napi�cia nie znikn�� z twarzy m�czyzny, a nawet nieco si� spot�gowa�.- Prosz� wej��. Pani Deveridge czeka na pana. Artemis uni�s� lekko brwi, s�ysz�c to wyg�oszone stanowczym tonem polecenie, ale nic nie odrzek�. Si�gn�� do klamki i otworzy� drzwi powozu. W s�abym ��tawym �wietle wewn�trznej lampy zobaczy� kobiet� siedz�c� na czarnych aksamitnych poduszkach. Ubrana by�a w elegancko uszyty czarny p�aszcz, pod kt�rym mia�a czarn� sukni�. Spoza czarnej woalki prze�wieca�a jej blada twarz. Zauwa�y�, �e jest szczup�a. Po jej postawie, wyra�aj�cej zar�wno pewno�� siebie, jak i gracj�, wida� by�o, �e nie jest to nieobyta m�oda dziewczyna. Artemis pomy�la�, �e powinien by� po�wi�ci� wi�cej uwagi kr���cym wok� niej plotkom, kt�rych strz�py dociera�y do niego w ci�gu minionego roku. Trudno, teraz by�o na to zbyt p�no.- Bardzo si� ciesz�, �e pan tak szybko zareagowa� na m�j li�cik, panie Hunt. Czas ma tu szczeg�lne znaczenie. Jej niski, gard�owy g�os wywo�a� w nim iskierk� zmys�owego niepokoju. Niestety, chocia� s�owa kobiety wskazywa�y na pewne napi�cie, nie wyczuwa� w nich obietnicy zmys�owych prze�y�. Najwyra�niej Niebezpieczna Wdowa nie wabi�a go do swego powozu z zamiarem sp�dzenia z nim szalonej, beztroskiej nocy. Artemis usiad� i zamkn�� drzwi. Zastanawia� si�, czy powinien dozna� ulgi, czy czu� si� rozczarowany.- Wiadomo�� od pani dotar�a do mnie w chwili, gdy mia�em w r�ku karty zapewniaj�ce mi wysok� wygran� - powiedzia�. -Mam nadziej�, �e to, co od pani us�ysz�, b�dzie warte wi�cej ni� te kilkaset funt�w, z kt�rych zrezygnowa�em, �eby si� z pani� spotka�. Kobieta przez chwil� milcza�a. Zauwa�y�, �e mocniej zacisn�a d�onie w czarnych sk�rkowych r�kawiczkach na czarnej torbie spoczywaj�cej na jej kolanach.- Pozwoli pan, �e si� przedstawi�, sir. Jestem Madeline Reed Deveridge.- Wiem, kim pani jest, pani Deveridge. Skoro pani te� wie, kim jestem, mo�emy oszcz�dzi� sobie formalno�ci i przyst�pi� do rzeczy.- Tak, oczywi�cie.- Jej oczy za g�st� woalk� rozb�ys�y w taki spos�b, �e mog�o to oznacza� ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl charloteee.keep.pl
tytu�: "Zjawa"autor: AMANDA QUICKtytu� orygina�u: "WICKED WIDW"prze�o�y�a: Katarzyna Molektekst wklepa�: dunder@poczta.fmWydawnictwo Da CapoWarszawaCopyright 2000 by Jayne A. KrentzKoncepcja serii: Marzena Wasilewska-GinalskaIlustracja na ok�adce: Robert PawlickiOpracowanie graficzne ok�adki: S�awomir Skry�kiewiczFor the Polish translationCopyright 2000 by Wydawnictwo Da CapoWydanie IISBN 83-7157-546-7* * *Margaret Gordon, Bibliotekarce Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz, z podzi�kowaniami* * *Prolog pierwszySenny koszmar...Po�ar si� rozprzestrzenia�. P�omienie z sykiem przedziera�y si� tylnymi schodami w d�. Ogie� o�wietla� hol piekielnym blaskiem. Nie by�o czasu do stracenia. Podnios�a klucz, kt�ry wypad� jej z dr��cych palc�w, i jeszcze raz spr�bowa�a wsun�� go w zamek w drzwiach sypialni.Martwy m�czyzna, le��cy obok niej w ka�u�y krwi, roze�mia� si�. Zn�w upu�ci�a klucz.Drugi prologZemsta...Artemis Hunt wsun�� ostatni z trzech breloczk�w od dewizki do trzeciej koperty i po�o�y� j� obok dw�ch le��cych ju� na biurku. Przez d�u�szy czas przygl�da� si� kopertom opatrzonym adresami trzech m�czyzn.Od d�u�szego ju� czasu realizowa� plan zemsty, ale dopiero teraz przygotowa� wszystkie jego elementy. Pierwszym krokiem by�o wys�anie list�w do trzech m�czyzn, list�w, kt�re pozwol� im pozna� smak strachu; sprawi�, by noc�, w ciemno�ci i mgle, z l�kiem ogl�dali si� za siebie. Drugi krok mia� polega� na uruchomieniu zmy�lnej finansowej operacji, w wyniku kt�rej wszyscy trzej -znajd� si� na kraw�dzi materialnej ruiny.Pro�ciej by�oby ich zabi�. Zas�u�yli na to, a Artemisowi, z jego wyj�tkowymi umiej�tno�ciami, nie sprawi�oby to trudno�ci. Niczego nie ryzykowa�. By� w ko�cu mistrzem. Chodzi�o mu jednak o to, by ci trzej m�czy�ni odcierpieli za to, co zrobili. Chcia�, by najpierw dr�czy�a ich niepewno��, a potem strach. Chcia� pozbawi� ich pewno�ci siebie i poczucia bezpiecze�stwa, jakie gwarantowa�a im przynale�no�� do wy�szych sfer. Na koniec pragn�� pozbawi� ich materialnych �rodk�w, umo�liwiaj�cych im lekcewa�enie tych, kt�rzy zrz�dzeniem losu urodzili si� w mniej szcz�liwych okoliczno�ciach.Zanim zemsta si� dokona, musz� mie� do�� okazji, by si�przekona�, �e zostali ca�kowicie skompromitowani w oczach �wiata, rozmy�la�. B�d� zmuszeni do opuszczenia Londynu,i to nie tylko po to, by umkn�� przed wierzycielami, ale by unikn�� bezlitosnych szyderstw towarzystwa. Zostan� wykluczeni z klub�w. Nie tylko strac� mo�liwo�� korzystania z przyjemno�ci i przywilej�w swojej sfery, ale i szans�uratowania zagro�onej pozycji przez korzystne ma��e�stwo. Na koniec, by� mo�e, dojd� do takiego stanu, �e zaczn�wierzy� w duchy. Od �mierci Catherine min�o pi�� lat. To dostatecznie wiele czasu, by ci trzej rozpustnicy poczuli si� ca�kowicie bezpieczni. Zapomnieli ju� zapewne o wydarzeniach tamtej nocy. Listy zawieraj�ce breloczki zachwiej� ich pewno�ci�, �e przesz�o�� jest r�wnie martwa jak m�oda kobieta, kt�r� doprowadzili do zguby.Postanowi� da� im kilka miesi�cy na to, by przywykli donieustannego ogl�dania si� za siebie. Potem wykona nast�pny krok. Postara si�, by os�ab�a ich czujno��, a w�wczas zn�w uderzy.Artemis wsta�, podszed� do sto�u, na kt�rym sta�a kryszta�owa karafka. Nape�ni� kieliszek brandy i wzni�s� w my�lach toast dla uczczenia pami�ci Catherine.- Ju� nied�ugo - obieca� nawiedzaj�cej go zjawie. -Zawiod�em ci� za �ycia, ale przysi�gam, �e teraz tego nie powt�rz�. D�ugo czeka�a� na akt zemsty. Dope�ni� go. Tylko to mog� dla ciebie zrobi�. Wierz�, �e kiedy nadejdzie ta chwila, oboje b�dziemy wolni. Wypi� brandy i odstawi� kieliszek. Czeka� przez chwil�, ale nic si� w nim nie zmieni�o.Nadal czu� w sobie ch��d i pustk�, te same uczucia, kt�re dr�czy�y go przez minione pi�� lat. Od dawna ju� przesta� wierzy�, �e kiedykolwiek b�dzie szcz�liwy. Nabra� nawetprzekonania, �e m�czyzna o jego usposobieniu nie mo�eosi�gn�� tego rodzaju b�ogiego stanu. Nieraz przekona� si� z w�asnego do�wiadczenia, �e szcz�cie jest iluzj�, podobnie jak wszelkie inne silne uczucia. Mia� jednak nadziej�, �e zemsta przyniesie mu pewien rodzaj satysfakcji, a by� mo�e r�wnie� zapewni spok�j.Na razie nie odczuwa� niczego poza nieodpartym pragnieniem, by �ledzi� rezultaty swoich dzia�a�. Zacz�� podejrzewa�, �e si� w tym zatraci�. Tak czy inaczej musia� zako�czy� to, co rozpocz�� tymi trzema listami. Nie mia� wyboru. Wtajemniczeni nazywali go Sprzedawc� Marze�. Postanowi� udowodni� tym trzem rozpustnikom, kt�rzy zamordowali Catherine, �e mo�e r�wnie�sprzedawa� koszmary.Kr��y�y pog�oski, i� zamordowa�a m�a tylko dlatego, �e jej nie odpowiada�. M�wiono, �e podpali�a dom, by zatrze� �lady swej zbrodni. M�wiono, �e chyba jest ob��kana. We wszystkich klubach St. James Street przyjmowano zak�ady. Oferowano tysi�c funt�w m�czy�nie, kt�ry odwa�y si� sp�dzi� noc z Niebezpieczn� Wdow� i prze�yje, by potem wszystko opowiedzie�. Wiele kr��y�o opowie�ci o tej damie. Artemis Hunt zna� je, gdy� zawsze stara� si� by� o wszystkim dobrze poinformowany. W ca�ym Londynie mia� swoich informator�w i szpieg�w, kt�rzy przekazywali mu plotki i domys�y zawieraj�ce okruchy prawdy. Niekt�re raporty, sp�ywaj�ce na jego biurko, opiera�y si� na faktach, niekt�re okazywa�y si� wysoce prawdopodobne, inne by�y ca�kiem fa�szywe. Precyzyjne ich przeanalizowanie wymaga�oby wiele czasu i wysi�ku, nie weryfikowa� ich wi�c zbyt dok�adnie. Wi�kszo�� po prostu ignorowa�, gdy� nie mia�y zwi�zku z jego osobistymi sprawami. . Do dzisiejszego wieczoru nie mia� powodu, by bli�ej interesowa� si� plotkami kr���cymi wok� Madeline Deveridge. Nie obchodzi�o go, czy ta dama wyprawi�a m�a na tamten �wiat. By� zaj�ty innymi sprawami. A� do dzi� nie zajmowa� si� niczym, co dotyczy�o Niebezpiecznej Wdowy. Teraz jednak okaza�o si�, �e to ona zainteresowa�a si� nim. Niemal ka�dy uzna�by to za wyj�tkowo z�y omen. On jednak wydawa� si� ubawiony odkryciem, �e ten fakt go zaintrygowa�. By�o to jedno z najbardziej interesuj�cych zdarze�, jakie spotka�o go od bardzo dawna. Pomy�la�, �e �wiadczy to o tym, jak ma�o urozmaicone prowadzi� ostatnio �ycie. Sta� na ciemnej ulicy i z zainteresowaniem patrzy� na ma�y, majacz�cy opodal we mgle, elegancki powozik. Lampy pojazdu tajemniczo l�ni�y w k��bi�cej si� wok� mgle. Zaci�gni�te zas�ony skrywa�y jego wn�trze. Konie sta�y spokojnie. Na ko�le siedzia� pot�ny wo�nica. Artemis przypomnia� sobie powiedzenie zas�yszane od mnicha, w �wi�tyni na wyspie Vanzagara, kt�ry uczy� go dawnej filozofii i sztuki walki Vanza: ��ycie przypomina nieustaj�c� uczt�, na kt�rej daniami s� rozliczne okazje. M�dro�� polega na tym, by oceni�, kt�re s� smaczne, a kt�re truj�ce". Us�ysza� zza plec�w odg�os otwieranych drzwi klubu. Cofn�� si� g��biej w cie� i patrzy� na dw�ch m�czyzn id�cych chwiejnym krokiem w d� schod�w. Wgramolili si� do czekaj�cej na nich doro�ki i kazali si� zawie�� do jednej z jaski� gry w dzielnicy rozpusty. Ka�dy spos�b jest dobry, by walczy� z nud�. A ci dwaj najwyra�niej byli gotowi zrobi� wszystko, aby j� pokona�. Gdy stara doro�ka odjecha�a, Artemis zn�w spojrza� na ma�y powozik, ledwie widoczny w ciemno�ci. Problem z filozofi� i sztuk� walki Vanza polega� na tym, �e nie pozostawia�y one miejsca na ludzki czynnik ciekawo�ci. A przynajmniej jego ciekawo�ci. Podj�� decyzj�. Powoli ruszy� w stron� powozu Niebezpiecznej Wdowy. Lekki niepok�j, jaki odczuwa�, by� jedynie s�abym ostrze�eniem, �e mo�e �a�owa� podj�tej decyzji. Zignorowa� to uczucie. Stangret poruszy� si� na ko�le i z uwag� przygl�da� si� nieznajomemu.- Czym mog� panu s�u�y�, sir? - zapyta�, gdy Artemis zatrzyma� si� obok niego. W pytaniu tym, wypowiedzianym z nale�ytym szacunkiem, Artemis wyczu� ostrze�enie. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e m�czyzna, ubrany w p�aszcz z peleryn�, w kapeluszu nisko nasuni�tym na oczy, pe�ni nie tylko rol� stangreta, ale i przybocznego stra�nika.- Nazywam si� Hunt. Artemis Hunt. Jestem um�wiony tu z pewn� dam�.- To pan, tak? - Wyraz napi�cia nie znikn�� z twarzy m�czyzny, a nawet nieco si� spot�gowa�.- Prosz� wej��. Pani Deveridge czeka na pana. Artemis uni�s� lekko brwi, s�ysz�c to wyg�oszone stanowczym tonem polecenie, ale nic nie odrzek�. Si�gn�� do klamki i otworzy� drzwi powozu. W s�abym ��tawym �wietle wewn�trznej lampy zobaczy� kobiet� siedz�c� na czarnych aksamitnych poduszkach. Ubrana by�a w elegancko uszyty czarny p�aszcz, pod kt�rym mia�a czarn� sukni�. Spoza czarnej woalki prze�wieca�a jej blada twarz. Zauwa�y�, �e jest szczup�a. Po jej postawie, wyra�aj�cej zar�wno pewno�� siebie, jak i gracj�, wida� by�o, �e nie jest to nieobyta m�oda dziewczyna. Artemis pomy�la�, �e powinien by� po�wi�ci� wi�cej uwagi kr���cym wok� niej plotkom, kt�rych strz�py dociera�y do niego w ci�gu minionego roku. Trudno, teraz by�o na to zbyt p�no.- Bardzo si� ciesz�, �e pan tak szybko zareagowa� na m�j li�cik, panie Hunt. Czas ma tu szczeg�lne znaczenie. Jej niski, gard�owy g�os wywo�a� w nim iskierk� zmys�owego niepokoju. Niestety, chocia� s�owa kobiety wskazywa�y na pewne napi�cie, nie wyczuwa� w nich obietnicy zmys�owych prze�y�. Najwyra�niej Niebezpieczna Wdowa nie wabi�a go do swego powozu z zamiarem sp�dzenia z nim szalonej, beztroskiej nocy. Artemis usiad� i zamkn�� drzwi. Zastanawia� si�, czy powinien dozna� ulgi, czy czu� si� rozczarowany.- Wiadomo�� od pani dotar�a do mnie w chwili, gdy mia�em w r�ku karty zapewniaj�ce mi wysok� wygran� - powiedzia�. -Mam nadziej�, �e to, co od pani us�ysz�, b�dzie warte wi�cej ni� te kilkaset funt�w, z kt�rych zrezygnowa�em, �eby si� z pani� spotka�. Kobieta przez chwil� milcza�a. Zauwa�y�, �e mocniej zacisn�a d�onie w czarnych sk�rkowych r�kawiczkach na czarnej torbie spoczywaj�cej na jej kolanach.- Pozwoli pan, �e si� przedstawi�, sir. Jestem Madeline Reed Deveridge.- Wiem, kim pani jest, pani Deveridge. Skoro pani te� wie, kim jestem, mo�emy oszcz�dzi� sobie formalno�ci i przyst�pi� do rzeczy.- Tak, oczywi�cie.- Jej oczy za g�st� woalk� rozb�ys�y w taki spos�b, �e mog�o to oznacza� ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]