240, 1. (1 - 399)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tytu�: "Niedzielne dziecko"autor: Ingmar Bergmanprze�o�y�a: Halina ThylwePr�szy�ski i S-kaWarszawa 1994* * *IPami�tam, �e stosunek babci i wuja Carla do naszego domu letniskowego by� wyj�tkowo krytyczny, ale z r�nych powod�w. Wuj - cho� uchodzi� za lekko pomylonego, wiedzia� niejedno - stwierdzi�, �e nie jest to �aden dom, willa te� nie, a ju� z ca�� pewno�ci� nie da si� tego nazwa� mieszkaniem. �w fenomen architektury mo�na by�oby ewentualnie uzna� za kompozycj� poustawianych obok siebie i jedna na drugiej czerwonych skrzy�. Zdaniem wuja przypomina� troch� gmach Opery Sztokholmskiej.A wi�c kilka pomalowanych na czerwono skrzy� z bia�ymi w�g�ami, ozdobionych tu i �wdzie bia�ymi gzymsami. Na parterze okna wysokie i przewiewne, na pi�trze takie jak w poci�gu - szczelne, ale za to nieotwieralne. Dach kry�a zniszczona, po�atana papa. W czasie ulewnego deszczu woda sp�ywa�a po �cianie g�rnej werandy do pokoju mamy. Tapeta w kwiaty by�a w tym pokoju odklejona i odstawa�a. Owa zbieranina skrzy� spoczywa�a na dwunastu g�azach. Mi�dzy jej doln� cz�ci� a nier�wnym, wyboistym pod�o�em powsta�a w ten spos�b mniej wi�cejsiedemdziesi�ciocentymetrowa przestrze�. Poniewiera�y si� tam siwe, omszone drwa, stare wiklinowe krzes�a, trzy zardzewia�e garnki o niezwyk�ych kszta�tach, kilka work�w cementu, �yse opony samochodowe, blaszana wanna ze zdezelowanymi sprz�tami kuchennymi, sterty zwi�zanych drutem gazet. Zawsze si� tam wyszpera�o co� ciekawego. W�a�enie pod dom by�o wprawdzie zabronione, matka obawia�a si� chyba, �e si� pokaleczymy zardzewia�ymi gwo�dziami albo, �e zwali si� na nas ca�y ten kram, ale...Przybytek, czy jak to nazwa�, zbudowa� pastor zielono�wi�tkowc�w, Frithiof Dahlberg. Chcia� zapewne przebywa� jak najbli�ej swojego Boga i Pana. Dlatego obra� sobie miejsce g�ruj�ce nad Dufnas.Kupi� taras pod ska�� i oczy�ci� grunt. Najprawdopodobniej pastor Dahlberg my�la�, �e Pan, doceniwszy jego zamys�, ze�le na� i jego syn�w wiedz� o sztuce stawiania dom�w, kt�rej im nie dostawa�o. Czekaj�c na inspiracj�, wzi�li si� do pracy. Po pi�ciu latach najr�niejszych przeciwno�ci losu, w czerwcu 1902 roku, dzie�o pastora by�o gotowe. Podziwiaj�cy przybytek cz�onkowie zboru doszukali si� w nim pewnych podobie�stw do arki Noego. Noe te� nie by� cie�l�, tylko - dok�adnie rzecz ujmuj�c - odrobin� zapijaczonym szyprem barki kursuj�cej po Eufracie, a dzi�ki wiedzy jak� da� mu Pan, zbudowa� pojemn� ��d�, zdoln� przetrzyma� znacznie dotkliwsze ciosy ni� te, na kt�re mog�a by� nara�ona skromna siedziba pastora Dahlberga.Niekt�rzy wierni uwa�ali, �e g�rna po�udniowa weranda ze szczodrym widokiem na dolin�, rzek� i wrzosowiska jest odpowiednim miejscem na oczekiwanie s�du ostatecznego, kiedy to nad granie opodal Gangbro i Basny przyszybuj� anio�y Apokalipsy.Tu� poni�ej siedziby g��wnej niezmordowany pastor wzni�s� rzadkiej urody szeregowiec. Sk�ada� si� on z siedmiu cel, przykrytych jednym dachem. Do ka�dej prowadzi�y nieszczelne zielone drzwi. Przypuszczalnie przemieszkiwali tutaj go�cie, kilka dni, a mo�e tygodni, by wsp�ln� modlitw� i pie�niami umocni� si� w swej i tak ju� niezachwianej wierze. Szeregowiec, niekonserwowany i nieremontowany, mocno podupad� i s�u�y� obecnie za siedlisko flory i fauny. Pod�og� bujnie zaleg�a trawa, z okna wychyla�a si� brzoza. Lewe skrzyd�o obj�� w posiadanie troskliwy borsuk Einar z rodzin�, w innych celach grasowa�y le�ne myszy. Na jaki� czas pokoik z brzoz� przyw�aszczy�a sobie sowa, ale si� niestety stamt�d wyprowadzi�a. W najobszerniejszym pomieszczeniu harcowa�y p�dzika ruda kocica o z�o�liwym pysku i sze�cioro potomstwa. Tylko matka nie ba�a si� zbli�y� do tej bestii. Mia�a szcz�liw� r�k� do kwiat�w i zwierz�t i broni�a naszej mena�erii przed wszelkimi zakusami Maj i Lalli, kt�re zajmowa�y dwie �rodkowe cele. Lalla prowadzi�a kuchni�, a Maj by�a dziewczyn� do wszystkiego po trochu. Wi�cej o nich potem.Ca�o�ci dope�nia� przesadnie du�y, wal�cy si� wychodek, kt�rego surowe, niemalowane �ciany pyszni�y si� na skraju lasu. By�o w nim miejsce dla czterech os�b; z nieoszklonego okienka w drzwiach roztacza� si� wspania�y widok na Dufnas, na skrawek zakola rzeki i na kolejowy most. Otwory r�ni�y si� wielko�ci�: ma�y, mniejszy, malusie�ki i tyciute�ki. W tylnej �cianie, na dole, znajdowa�a si� niewielka klapa, teraz rozchwierutana i nie do zamkni�cia. Ilekro� Maj i Linnea wpada�y do wychodka na kr�tk� pogaw�dk� i ma�e siusiu, pobiera�em z bratem najwcze�niejsze nauki z kobiecej anatomii. Patrzyli�my i zdumiewali�my si�. Nikt ani pomy�la� o �apaniu nas na gor�cym uczynku. Nigdy nie przysz�o nam do g�owy studiowa� od do�u ojca, matk� czy opas�� ciotk� Emm�. Nawet w pokoju dziecinnym obowi�zuje niepisane tabu.Umeblowanie przybytku by�o heterogeniczne. Pierwszego lata matka za�adowa�a ca�y wagon sprz�tami nie od pary, pochodz�cymi z plebanii w mie�cie. Babcia dorzuci�a to i owo ze strychu i piwnicy w Varoms. Matka duma�a i planowa�a, uszy�a zas�onki, utka�a dywan i okie�zna�a t� cudaczn� zbieranin� najr�niejszych, wzajem sobie nienawistnych element�w, tworz�c harmonijn� ca�o��. Pokoje, tak jak je pami�tam, tchn�y przytulno�ci�. W�a�ciwie w tym osobliwym dziele pastora Dahlberga czuli�my si� lepiej ni� w wielkopa�skim, wysmakowanym Varoms babci, po�o�onym kwadrans drogi piechot� przez las.Wspomnia�em na pocz�tku, �e wuj Carl dosy� krytycznie ocenia� "t� melin�, kt�ra nie jest domem". Babcia te� nie by�a zachwycona, ale z innych powod�w. Mamin� decyzj� wynaj�cia majstersztyku Dahlberga uwa�a�a za cichy, acz oczywisty bunt. Latem przywyk�a do obecno�ci dzieci. Dlatego tolerowa�a odwiedziny zi�ci�w i synowych. Tego lata urz�dowa�a w Varoms z wujem Carlem, kt�ry z r�nych przyczyn, zw�aszcza finansowych, nie m�g� si� nijak temu przeciwstawi�. Wujowie Nils, Folke i Ernst wyjechali z rodzinami do zagranicznych kurort�w. Tak wi�c babcia zosta�a z wujem Carlem i dwiema podstarza�ymi s�u��cymi, Siri i Alm�, kt�re niech�tnie ze sob� rozmawia�y, mimo �e pracowa�y razem przesz�o trzydzie�ci lat. Lalla, te� z babcinego sztabu, nieoczekiwanie dosz�a do wniosku, �e mama potrzebuje wszelkiej mo�liwej pomocy, i na pocz�tku czerwca przenios�a si� do Dufnas, gdzie w prymitywnych warunkach wyczarowywa�a przepyszne klopsiki i niezr�wnane pieczone szczupaki. Lalla zna�a mam� od jej m�odzie�czych lat i by�a wobec niej niez�omnie lojalna, owa lojalno�� budzi�a jednak strach. Matka w�a�ciwie nikogo si� nie ba�a, ale zdarza�y si� dni, kiedy nie mia�a odwagi wej�� do kuchni, by spyta� Lall�, co upichci na obiad.Podw�rko by�o okr�g�e i wy�wirowane, po�rodku widnia�a kolista plama trawy ze szcz�tkami przerdzewia�ego zegara s�onecznego. Przed kuchni� panoszy�a si� imponuj�ca plantacja rabarbaru, a wszystko razem opasywa�a nieco zmierzwiona, jeszcze nie �ci�ta ��ka, kt�rej jakie� sto metr�w dalej k�ad�y kres nadw�tlony p�ot i �ciana lasu. Las, g�sty i zaniedbany, podpe�za� stromym zboczem pod ska��, urwisko pochyla�o si� troch�, co podczas burzy m�ci�o si� echem. Szaro-r�owa g�ra kry�a w sobie g��bok� grot�, mo�liw� do zdobycia po �miertelnie niebezpiecznej wspinaczce. Nie wolno si� by�o do niej zbli�y�, dlatego n�ci�a. G�r� okala� p�ytki kamienisty potok; wij�c si� wzd�u� naszego p�otu, nikn�� gdzie� pod polami, by na p�noc od Solbacki po��czy� si� z rzek�. Latem prawie ca�kowicie wysycha�, wiosn� rwa�, zim� szemra� mrocznie i niespokojnie pod cienkimi pow�okami szarego lodu, a w porze jesiennych deszcz�w �piewa� wysoko, niejednostajnie. Woda by�a czysta i zimna. W zakolach tworzy�y si� g��bokie bajorka, raj dla strzebli, czego� w rodzaju uklei, �wietnej przyn�ty na sznury haczykowe do w�dkowania w rzece lub Svartsjon. Na zboczu opodal poro�ni�tej poziomkami ziemnej piwniczki marnia� s�dziwy sad, wci�� rodz�cy serc�wki i jab�ka. Stroma le�na �cie�ka prowadzi�a do Berglund�w, w�a�cicieli najwi�kszego gospodarstwa w Dufnas. Stamt�d brali�my mleko, jaja, mi�so i inne niezb�dne wiktua�y.W�ska dolina, urwiste ska�y, puszcza, rw�cy potok, pag�rkowate pola i g��boko wrzynaj�ce si� w par�w koryto rzeki, pos�pnej i zwodniczej, wrzosowiska i granie stanowi�y krajobraz ma�o romantyczny, dramatyczny i niepokoj�cy. Natura nie by�a ani �yczliwa, ani zbyt szczodra. Owszem, ros�y tam poziomki, konwalie, zimozi�, s�odkie le�ne dary lata, ale sk�po, rozwa�nie. Kaskady kolczastych malin, burze ogromnych, ostro pachn�cych paproci na stokach, miliony pokrzyw, umar�e drzewa, wiatro�omy, g�azy porozrzucane przed wiekami przez olbrzym�w, truj�ce bezimienne grzyby o napawaj�cych strachem w�a�ciwo�ciach. Przez dziewi�� letnich miesi�cy mieszkali�my w dahlbergowym przybytku, kt�ry przycupn�� pod urwiskiem opodal puszczy, opanowuj�cej stopniowo ��k� i malutki trawnik. Gdy z po�udniowego wschodu nadci�ga�a nawa�nica i od rozleg�ych wrzosowisk za rzek� gna� wicher, sklecone do kupy czerwone skrzynie trzeszcza�y, w nieszczelnych oknach gwizda�o i zawodzi�o, a zas�ony wydyma�y si� z�owieszczo. Jaki� admirator dzieci wm�wi� im, �e sprzyjaj�cy podmuch uniesie Dahlberg�wk� w powietrze i posadzi j� na skale. Razem z rodzin� Bergman�w, z le�nymi myszami i mr�wkami. Tylko mieszka�cy szeregowca, borsuk Einar, Lalla, Marta i Maj mieli wyj�� z tego ca�o. Nigdy do ko�ca w to nie wierzy�em, ale kiedy zrywa�a si� straszliwa wichura, skwapliwie wskakiwa�em do ��ka Maj i prosi�em, by czyta�a mi co� z "Allt for Alla" lub z "Allers Familjejournal".Ju� wtedy mia�em k�opoty z rzeczywisto�ci�. Granice by�y zamazane i wyznaczali je doro�li. Widzia�em i s�ysza�em: tak, oczywi�cie, to jest niebezpieczne, a to bezpieczne. Nie ma �adnych duch�w, nie b�d� g�upi, nie ma upior�w, demon�w ani trup�w, kt�re w bia�y dzie� pokazuj� si� tu czy tam, rozdziawiaj�c krwawe usta, nie ma trolli ani wied�m. Tymczasem we wsi, u Andersa-Pera, w chatynce o zabitych gwo�dziami oknach, �y�a w zamkni�ciu okropna starucha. Zdarza�o si�, �e p... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl charloteee.keep.pl
tytu�: "Niedzielne dziecko"autor: Ingmar Bergmanprze�o�y�a: Halina ThylwePr�szy�ski i S-kaWarszawa 1994* * *IPami�tam, �e stosunek babci i wuja Carla do naszego domu letniskowego by� wyj�tkowo krytyczny, ale z r�nych powod�w. Wuj - cho� uchodzi� za lekko pomylonego, wiedzia� niejedno - stwierdzi�, �e nie jest to �aden dom, willa te� nie, a ju� z ca�� pewno�ci� nie da si� tego nazwa� mieszkaniem. �w fenomen architektury mo�na by�oby ewentualnie uzna� za kompozycj� poustawianych obok siebie i jedna na drugiej czerwonych skrzy�. Zdaniem wuja przypomina� troch� gmach Opery Sztokholmskiej.A wi�c kilka pomalowanych na czerwono skrzy� z bia�ymi w�g�ami, ozdobionych tu i �wdzie bia�ymi gzymsami. Na parterze okna wysokie i przewiewne, na pi�trze takie jak w poci�gu - szczelne, ale za to nieotwieralne. Dach kry�a zniszczona, po�atana papa. W czasie ulewnego deszczu woda sp�ywa�a po �cianie g�rnej werandy do pokoju mamy. Tapeta w kwiaty by�a w tym pokoju odklejona i odstawa�a. Owa zbieranina skrzy� spoczywa�a na dwunastu g�azach. Mi�dzy jej doln� cz�ci� a nier�wnym, wyboistym pod�o�em powsta�a w ten spos�b mniej wi�cejsiedemdziesi�ciocentymetrowa przestrze�. Poniewiera�y si� tam siwe, omszone drwa, stare wiklinowe krzes�a, trzy zardzewia�e garnki o niezwyk�ych kszta�tach, kilka work�w cementu, �yse opony samochodowe, blaszana wanna ze zdezelowanymi sprz�tami kuchennymi, sterty zwi�zanych drutem gazet. Zawsze si� tam wyszpera�o co� ciekawego. W�a�enie pod dom by�o wprawdzie zabronione, matka obawia�a si� chyba, �e si� pokaleczymy zardzewia�ymi gwo�dziami albo, �e zwali si� na nas ca�y ten kram, ale...Przybytek, czy jak to nazwa�, zbudowa� pastor zielono�wi�tkowc�w, Frithiof Dahlberg. Chcia� zapewne przebywa� jak najbli�ej swojego Boga i Pana. Dlatego obra� sobie miejsce g�ruj�ce nad Dufnas.Kupi� taras pod ska�� i oczy�ci� grunt. Najprawdopodobniej pastor Dahlberg my�la�, �e Pan, doceniwszy jego zamys�, ze�le na� i jego syn�w wiedz� o sztuce stawiania dom�w, kt�rej im nie dostawa�o. Czekaj�c na inspiracj�, wzi�li si� do pracy. Po pi�ciu latach najr�niejszych przeciwno�ci losu, w czerwcu 1902 roku, dzie�o pastora by�o gotowe. Podziwiaj�cy przybytek cz�onkowie zboru doszukali si� w nim pewnych podobie�stw do arki Noego. Noe te� nie by� cie�l�, tylko - dok�adnie rzecz ujmuj�c - odrobin� zapijaczonym szyprem barki kursuj�cej po Eufracie, a dzi�ki wiedzy jak� da� mu Pan, zbudowa� pojemn� ��d�, zdoln� przetrzyma� znacznie dotkliwsze ciosy ni� te, na kt�re mog�a by� nara�ona skromna siedziba pastora Dahlberga.Niekt�rzy wierni uwa�ali, �e g�rna po�udniowa weranda ze szczodrym widokiem na dolin�, rzek� i wrzosowiska jest odpowiednim miejscem na oczekiwanie s�du ostatecznego, kiedy to nad granie opodal Gangbro i Basny przyszybuj� anio�y Apokalipsy.Tu� poni�ej siedziby g��wnej niezmordowany pastor wzni�s� rzadkiej urody szeregowiec. Sk�ada� si� on z siedmiu cel, przykrytych jednym dachem. Do ka�dej prowadzi�y nieszczelne zielone drzwi. Przypuszczalnie przemieszkiwali tutaj go�cie, kilka dni, a mo�e tygodni, by wsp�ln� modlitw� i pie�niami umocni� si� w swej i tak ju� niezachwianej wierze. Szeregowiec, niekonserwowany i nieremontowany, mocno podupad� i s�u�y� obecnie za siedlisko flory i fauny. Pod�og� bujnie zaleg�a trawa, z okna wychyla�a si� brzoza. Lewe skrzyd�o obj�� w posiadanie troskliwy borsuk Einar z rodzin�, w innych celach grasowa�y le�ne myszy. Na jaki� czas pokoik z brzoz� przyw�aszczy�a sobie sowa, ale si� niestety stamt�d wyprowadzi�a. W najobszerniejszym pomieszczeniu harcowa�y p�dzika ruda kocica o z�o�liwym pysku i sze�cioro potomstwa. Tylko matka nie ba�a si� zbli�y� do tej bestii. Mia�a szcz�liw� r�k� do kwiat�w i zwierz�t i broni�a naszej mena�erii przed wszelkimi zakusami Maj i Lalli, kt�re zajmowa�y dwie �rodkowe cele. Lalla prowadzi�a kuchni�, a Maj by�a dziewczyn� do wszystkiego po trochu. Wi�cej o nich potem.Ca�o�ci dope�nia� przesadnie du�y, wal�cy si� wychodek, kt�rego surowe, niemalowane �ciany pyszni�y si� na skraju lasu. By�o w nim miejsce dla czterech os�b; z nieoszklonego okienka w drzwiach roztacza� si� wspania�y widok na Dufnas, na skrawek zakola rzeki i na kolejowy most. Otwory r�ni�y si� wielko�ci�: ma�y, mniejszy, malusie�ki i tyciute�ki. W tylnej �cianie, na dole, znajdowa�a si� niewielka klapa, teraz rozchwierutana i nie do zamkni�cia. Ilekro� Maj i Linnea wpada�y do wychodka na kr�tk� pogaw�dk� i ma�e siusiu, pobiera�em z bratem najwcze�niejsze nauki z kobiecej anatomii. Patrzyli�my i zdumiewali�my si�. Nikt ani pomy�la� o �apaniu nas na gor�cym uczynku. Nigdy nie przysz�o nam do g�owy studiowa� od do�u ojca, matk� czy opas�� ciotk� Emm�. Nawet w pokoju dziecinnym obowi�zuje niepisane tabu.Umeblowanie przybytku by�o heterogeniczne. Pierwszego lata matka za�adowa�a ca�y wagon sprz�tami nie od pary, pochodz�cymi z plebanii w mie�cie. Babcia dorzuci�a to i owo ze strychu i piwnicy w Varoms. Matka duma�a i planowa�a, uszy�a zas�onki, utka�a dywan i okie�zna�a t� cudaczn� zbieranin� najr�niejszych, wzajem sobie nienawistnych element�w, tworz�c harmonijn� ca�o��. Pokoje, tak jak je pami�tam, tchn�y przytulno�ci�. W�a�ciwie w tym osobliwym dziele pastora Dahlberga czuli�my si� lepiej ni� w wielkopa�skim, wysmakowanym Varoms babci, po�o�onym kwadrans drogi piechot� przez las.Wspomnia�em na pocz�tku, �e wuj Carl dosy� krytycznie ocenia� "t� melin�, kt�ra nie jest domem". Babcia te� nie by�a zachwycona, ale z innych powod�w. Mamin� decyzj� wynaj�cia majstersztyku Dahlberga uwa�a�a za cichy, acz oczywisty bunt. Latem przywyk�a do obecno�ci dzieci. Dlatego tolerowa�a odwiedziny zi�ci�w i synowych. Tego lata urz�dowa�a w Varoms z wujem Carlem, kt�ry z r�nych przyczyn, zw�aszcza finansowych, nie m�g� si� nijak temu przeciwstawi�. Wujowie Nils, Folke i Ernst wyjechali z rodzinami do zagranicznych kurort�w. Tak wi�c babcia zosta�a z wujem Carlem i dwiema podstarza�ymi s�u��cymi, Siri i Alm�, kt�re niech�tnie ze sob� rozmawia�y, mimo �e pracowa�y razem przesz�o trzydzie�ci lat. Lalla, te� z babcinego sztabu, nieoczekiwanie dosz�a do wniosku, �e mama potrzebuje wszelkiej mo�liwej pomocy, i na pocz�tku czerwca przenios�a si� do Dufnas, gdzie w prymitywnych warunkach wyczarowywa�a przepyszne klopsiki i niezr�wnane pieczone szczupaki. Lalla zna�a mam� od jej m�odzie�czych lat i by�a wobec niej niez�omnie lojalna, owa lojalno�� budzi�a jednak strach. Matka w�a�ciwie nikogo si� nie ba�a, ale zdarza�y si� dni, kiedy nie mia�a odwagi wej�� do kuchni, by spyta� Lall�, co upichci na obiad.Podw�rko by�o okr�g�e i wy�wirowane, po�rodku widnia�a kolista plama trawy ze szcz�tkami przerdzewia�ego zegara s�onecznego. Przed kuchni� panoszy�a si� imponuj�ca plantacja rabarbaru, a wszystko razem opasywa�a nieco zmierzwiona, jeszcze nie �ci�ta ��ka, kt�rej jakie� sto metr�w dalej k�ad�y kres nadw�tlony p�ot i �ciana lasu. Las, g�sty i zaniedbany, podpe�za� stromym zboczem pod ska��, urwisko pochyla�o si� troch�, co podczas burzy m�ci�o si� echem. Szaro-r�owa g�ra kry�a w sobie g��bok� grot�, mo�liw� do zdobycia po �miertelnie niebezpiecznej wspinaczce. Nie wolno si� by�o do niej zbli�y�, dlatego n�ci�a. G�r� okala� p�ytki kamienisty potok; wij�c si� wzd�u� naszego p�otu, nikn�� gdzie� pod polami, by na p�noc od Solbacki po��czy� si� z rzek�. Latem prawie ca�kowicie wysycha�, wiosn� rwa�, zim� szemra� mrocznie i niespokojnie pod cienkimi pow�okami szarego lodu, a w porze jesiennych deszcz�w �piewa� wysoko, niejednostajnie. Woda by�a czysta i zimna. W zakolach tworzy�y si� g��bokie bajorka, raj dla strzebli, czego� w rodzaju uklei, �wietnej przyn�ty na sznury haczykowe do w�dkowania w rzece lub Svartsjon. Na zboczu opodal poro�ni�tej poziomkami ziemnej piwniczki marnia� s�dziwy sad, wci�� rodz�cy serc�wki i jab�ka. Stroma le�na �cie�ka prowadzi�a do Berglund�w, w�a�cicieli najwi�kszego gospodarstwa w Dufnas. Stamt�d brali�my mleko, jaja, mi�so i inne niezb�dne wiktua�y.W�ska dolina, urwiste ska�y, puszcza, rw�cy potok, pag�rkowate pola i g��boko wrzynaj�ce si� w par�w koryto rzeki, pos�pnej i zwodniczej, wrzosowiska i granie stanowi�y krajobraz ma�o romantyczny, dramatyczny i niepokoj�cy. Natura nie by�a ani �yczliwa, ani zbyt szczodra. Owszem, ros�y tam poziomki, konwalie, zimozi�, s�odkie le�ne dary lata, ale sk�po, rozwa�nie. Kaskady kolczastych malin, burze ogromnych, ostro pachn�cych paproci na stokach, miliony pokrzyw, umar�e drzewa, wiatro�omy, g�azy porozrzucane przed wiekami przez olbrzym�w, truj�ce bezimienne grzyby o napawaj�cych strachem w�a�ciwo�ciach. Przez dziewi�� letnich miesi�cy mieszkali�my w dahlbergowym przybytku, kt�ry przycupn�� pod urwiskiem opodal puszczy, opanowuj�cej stopniowo ��k� i malutki trawnik. Gdy z po�udniowego wschodu nadci�ga�a nawa�nica i od rozleg�ych wrzosowisk za rzek� gna� wicher, sklecone do kupy czerwone skrzynie trzeszcza�y, w nieszczelnych oknach gwizda�o i zawodzi�o, a zas�ony wydyma�y si� z�owieszczo. Jaki� admirator dzieci wm�wi� im, �e sprzyjaj�cy podmuch uniesie Dahlberg�wk� w powietrze i posadzi j� na skale. Razem z rodzin� Bergman�w, z le�nymi myszami i mr�wkami. Tylko mieszka�cy szeregowca, borsuk Einar, Lalla, Marta i Maj mieli wyj�� z tego ca�o. Nigdy do ko�ca w to nie wierzy�em, ale kiedy zrywa�a si� straszliwa wichura, skwapliwie wskakiwa�em do ��ka Maj i prosi�em, by czyta�a mi co� z "Allt for Alla" lub z "Allers Familjejournal".Ju� wtedy mia�em k�opoty z rzeczywisto�ci�. Granice by�y zamazane i wyznaczali je doro�li. Widzia�em i s�ysza�em: tak, oczywi�cie, to jest niebezpieczne, a to bezpieczne. Nie ma �adnych duch�w, nie b�d� g�upi, nie ma upior�w, demon�w ani trup�w, kt�re w bia�y dzie� pokazuj� si� tu czy tam, rozdziawiaj�c krwawe usta, nie ma trolli ani wied�m. Tymczasem we wsi, u Andersa-Pera, w chatynce o zabitych gwo�dziami oknach, �y�a w zamkni�ciu okropna starucha. Zdarza�o si�, �e p... [ Pobierz całość w formacie PDF ]