2015-09-21, ARCHIWA, ARCHIWUM CZASSNU.COM, SNY PISANE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
2015-09-21Piszę na goršco, parę chwil po przebudzeniu.Ufff się działo.-----Sen 1:Obudziłem się o 24:00. Wstałem, zapaliłem lampkę i oto co zapisałem w notesie.Zaatakowany zostałem przez ,,Wampia?? lub co temu podobnego. Tak przynajmniej powiedział mi senny przyjaciel ,,Ojciec??. Wiem że to nie był on, ale miał jego wyglšd. Toczyła się jaka bitwa na ,,osiedlu-miecie??. Znowu zostałem wywleczony do jakiego pomieszczenia szpitalnego. Co podobnego jak kilka dni temu (sen gdzie nacierałem przyjaciela sennego dziwnš maciš). Odzyskałem wiadomoć dopiero gdy znalazłem się na łóżku. Obok pochylał się ,,Mój Ojciec?? i spokojnym głosem odpowiadał na moje pytania. Dowiedziałem się że muszę mieć operację przy otwartej klatce piersiowej, ponieważ jaka częć już jest ,,zainfekowana??. Musi mi wycišć jakš chrzšstkę, koć. Przy tym nie mogę usnšć. Dał mi co, abym nie czuł bólu. W trakcie operacji byłem obserwatorem z zewnštrz, tzn. widziałem wszystko z góry. Ale tylko wtedy. Nie widziałem krwi, a jedynie obserwowałem serce, wštrobę, płuca etc.. Szramę miałem od gardła do genitaliów. Na koniec operacji, brzegi fałd skóry czym mi posmarował, aby lepiej się goiło. Wzišł jakš maszynkę i spišł mi klamrami (co jak agrafkami) dwa miejsca. Jedno ciut powyżej piersi, a drugie poniżej. Powiedział:,,to powinno wystarczyć, ale musisz uważać aby nie zerwać zszycia??. Gdy wszystko się skończyło pozwolono mi wyjć na zewnštrz. Wczeniej mi powiedziano że sytuacja na zewnštrz jest opanowana, ale żebym uważał. Gdy chodzę po ,,osiedlu?? czuję lekki strach. Wiem że nie obronię się jestem wieżo po operacji. I tak jak przypuszczałem, jedna klamerka puszcza. Wracam więc do szpitalnego podziemia i proszę aby mi ,,ojciec?? poprawił to. Nie ma go, więc proszę kogo innego. Spina tę klamrę tak nieudolnie, myli mnie nachodzš że będę miał szramę. Bo robi to tak jako nieudolnie. Tracę przytomnoć i budzę się z bólem fizycznym w tym miejscu gdzie ta jedna klamra puciła a kto nieudolnie próbował jš spišć.-----Sen 2, około 4:00:Byłem na weselu siostry. Była dużo młodsza niż w realu. Nie miała córki. Żeniła się z ,,kobietš?? :). Spotkanie było w górach, w izbie góralskiej. Poznajemy się nawzajem z ,,przyszłš rodzinš??. W pewnym momencie kto mi mówi do ucha, że siostra panny młodej ma również siostrę. Bierz się za niš :). No więc szukam wzrokiem na sali, co, gdzie i jak :). W pewnym momencie widzę ,,lasencję'' siedzšcš na ławce przy stole, niedaleko mnie, kilka rzędów przede mnš. Ja siedzę przy ostatnim stole, na rogu blisko miejsca głównego wyjcia. Robię się czerwony, jak ,,burak?? :). Łał, fajnusia :). Na palcach ma pełno, dziwnych klejnotów, piercionków, jakie łańcuchy na szyi, długie ciemne blond włosy, hehe. Nie wiedzšc co robić, zaczynam wcinać pomidorówkę. Jestem nerwowy, czuję się obserwowany.W końcu wstaję i idę do drugich drzwi, mniejszych po prawej stronie. Spoglšdam przez nie, przechodzę przez próg i staję na schodku. Spoglšdam na okolicę. Po prawej stronie mojej ręki, jest góra, nad niš chmury burzaste. Mylę sobie pewnie będzie burza. Na wprost mnie, na końcu schodów, płynie mały strumyczek. Za nim mały placyk, lekko posypany kamieniem. Bawiš się na nim dzieci z rodzicami. Za placykiem w tle jest przepać, w oddali piękne widoki gór. Na prawo od placyku jakie chaszcze. Co przykuwa mój wzrok. Wyostrzam go i spostrzegam ruszajšce się chaszcze, krzaki. Dostrzegam ciemnobrunatnš kozicę-muflona, co tego typu. On też mnie dostrzega. Zaczyna ić w moim kierunku. Przechodzi przez strumyk, lekko się czajšc. Inni też to zauważajš, w panice uciekajš do chaty. Po schodkach się wycofuję do domu. Rygluję boczne drzwi, inni też te główne. Kto krzyczy że jest ich dwoje, jedno chyba dziecko kozicy-muflona. Dobiega do drzwi, zaczyna rogami walić w drzwi.Zrezygnowany, odchodzi. Uff ustało. Atak odparty.Otwieram lekko drzwi górne, poniżej były też małe drzwi. Te dolne lekko sš zepsute. Jeden z zawiasów w cianie ledwo trzyma, a właciwie nie trzyma. Na zewnštrz jest już spokój. Nic nie wskazuje, że jeszcze chwilę temu co się działo. ,,A po burzy nastał spokój??.Ja jeszcze zbliżam się do siostry panny młodej, rozmawiamy. Do ucha co mi szepta: ,,no i w końcu choć to Ci wyszło??No i co o tym sšdzicie? Czyż to nie nasze drugie życie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl charloteee.keep.pl
2015-09-21Piszę na goršco, parę chwil po przebudzeniu.Ufff się działo.-----Sen 1:Obudziłem się o 24:00. Wstałem, zapaliłem lampkę i oto co zapisałem w notesie.Zaatakowany zostałem przez ,,Wampia?? lub co temu podobnego. Tak przynajmniej powiedział mi senny przyjaciel ,,Ojciec??. Wiem że to nie był on, ale miał jego wyglšd. Toczyła się jaka bitwa na ,,osiedlu-miecie??. Znowu zostałem wywleczony do jakiego pomieszczenia szpitalnego. Co podobnego jak kilka dni temu (sen gdzie nacierałem przyjaciela sennego dziwnš maciš). Odzyskałem wiadomoć dopiero gdy znalazłem się na łóżku. Obok pochylał się ,,Mój Ojciec?? i spokojnym głosem odpowiadał na moje pytania. Dowiedziałem się że muszę mieć operację przy otwartej klatce piersiowej, ponieważ jaka częć już jest ,,zainfekowana??. Musi mi wycišć jakš chrzšstkę, koć. Przy tym nie mogę usnšć. Dał mi co, abym nie czuł bólu. W trakcie operacji byłem obserwatorem z zewnštrz, tzn. widziałem wszystko z góry. Ale tylko wtedy. Nie widziałem krwi, a jedynie obserwowałem serce, wštrobę, płuca etc.. Szramę miałem od gardła do genitaliów. Na koniec operacji, brzegi fałd skóry czym mi posmarował, aby lepiej się goiło. Wzišł jakš maszynkę i spišł mi klamrami (co jak agrafkami) dwa miejsca. Jedno ciut powyżej piersi, a drugie poniżej. Powiedział:,,to powinno wystarczyć, ale musisz uważać aby nie zerwać zszycia??. Gdy wszystko się skończyło pozwolono mi wyjć na zewnštrz. Wczeniej mi powiedziano że sytuacja na zewnštrz jest opanowana, ale żebym uważał. Gdy chodzę po ,,osiedlu?? czuję lekki strach. Wiem że nie obronię się jestem wieżo po operacji. I tak jak przypuszczałem, jedna klamerka puszcza. Wracam więc do szpitalnego podziemia i proszę aby mi ,,ojciec?? poprawił to. Nie ma go, więc proszę kogo innego. Spina tę klamrę tak nieudolnie, myli mnie nachodzš że będę miał szramę. Bo robi to tak jako nieudolnie. Tracę przytomnoć i budzę się z bólem fizycznym w tym miejscu gdzie ta jedna klamra puciła a kto nieudolnie próbował jš spišć.-----Sen 2, około 4:00:Byłem na weselu siostry. Była dużo młodsza niż w realu. Nie miała córki. Żeniła się z ,,kobietš?? :). Spotkanie było w górach, w izbie góralskiej. Poznajemy się nawzajem z ,,przyszłš rodzinš??. W pewnym momencie kto mi mówi do ucha, że siostra panny młodej ma również siostrę. Bierz się za niš :). No więc szukam wzrokiem na sali, co, gdzie i jak :). W pewnym momencie widzę ,,lasencję'' siedzšcš na ławce przy stole, niedaleko mnie, kilka rzędów przede mnš. Ja siedzę przy ostatnim stole, na rogu blisko miejsca głównego wyjcia. Robię się czerwony, jak ,,burak?? :). Łał, fajnusia :). Na palcach ma pełno, dziwnych klejnotów, piercionków, jakie łańcuchy na szyi, długie ciemne blond włosy, hehe. Nie wiedzšc co robić, zaczynam wcinać pomidorówkę. Jestem nerwowy, czuję się obserwowany.W końcu wstaję i idę do drugich drzwi, mniejszych po prawej stronie. Spoglšdam przez nie, przechodzę przez próg i staję na schodku. Spoglšdam na okolicę. Po prawej stronie mojej ręki, jest góra, nad niš chmury burzaste. Mylę sobie pewnie będzie burza. Na wprost mnie, na końcu schodów, płynie mały strumyczek. Za nim mały placyk, lekko posypany kamieniem. Bawiš się na nim dzieci z rodzicami. Za placykiem w tle jest przepać, w oddali piękne widoki gór. Na prawo od placyku jakie chaszcze. Co przykuwa mój wzrok. Wyostrzam go i spostrzegam ruszajšce się chaszcze, krzaki. Dostrzegam ciemnobrunatnš kozicę-muflona, co tego typu. On też mnie dostrzega. Zaczyna ić w moim kierunku. Przechodzi przez strumyk, lekko się czajšc. Inni też to zauważajš, w panice uciekajš do chaty. Po schodkach się wycofuję do domu. Rygluję boczne drzwi, inni też te główne. Kto krzyczy że jest ich dwoje, jedno chyba dziecko kozicy-muflona. Dobiega do drzwi, zaczyna rogami walić w drzwi.Zrezygnowany, odchodzi. Uff ustało. Atak odparty.Otwieram lekko drzwi górne, poniżej były też małe drzwi. Te dolne lekko sš zepsute. Jeden z zawiasów w cianie ledwo trzyma, a właciwie nie trzyma. Na zewnštrz jest już spokój. Nic nie wskazuje, że jeszcze chwilę temu co się działo. ,,A po burzy nastał spokój??.Ja jeszcze zbliżam się do siostry panny młodej, rozmawiamy. Do ucha co mi szepta: ,,no i w końcu choć to Ci wyszło??No i co o tym sšdzicie? Czyż to nie nasze drugie życie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]