2012-09, pliki PDF

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rocznica
seawolf, 1 września, 2012 - 17:46
Zastanawiam się, o której rocznicy napisać dzisiaj, Wrzesień, czy Sierpień… No, może
jednak o Sierpniu, bo akurat czytam postulaty z Sierpnia i aż mi się gorzko zrobiło, jak
przeczytałem, że jednym z postulatów było obniżenie wieku emerytalnego do 55 lat dla
mężczyzn i 50 dla kobiet. A tu właśnie podniesiono wiek emerytalny do 67 lat, w nadziei (
nadzieji?), że większość ludzi zwyczajnie zdechnie, zanim trzeba będzie zacząć im płacić
jakieś emerytury. Zgodnie z zasadą: „trzeba golić, strzyc to bydło, a jak zdechnie, zrobić
mydło”. Wiadomo, pieniędzy nie ma i co zrobisz, uparli się, żeby im dać, chamy jedne. Już
tej jesieni zabraknie pieniędzy na bieżące wypłaty, dlatego już teraz zachachmęcono
przeznaczony na dziesięciolecia Fundusz Rezerwowy. Jestem przekonany, że to nie jest
jeszcze ostatnie słowo, za chwilę, jak się już przyzwyczaimy do tych 67, pojawią się uczone
głosy, ekspertów od socjologii, finansów i gotowania na gazie plus posiadaczki pudelków-
narkomanek i nosicieli kapelutków przyklejonych superklejem do łysej glacy, głosy, że jakby
tak popracować, powiedzmy, na razie, do 70, to by się tyle zarobiło, że głowa boli, że na
Karaiby można by jeździć za te emerytury. Lekarstw, to się może nie wykupi, po kolejnej
odsłonie Narodowego Planu Eutanazji, ale Karaiby, czemu nie?
55 lat dla mężczyzn, 50 dla kobiet… Pamięta ktoś jeszcze? Gdzie to podpisali? To było w
Gujanie? Na Madagaskarze? Kiedy? Przed wojną? Nie, to przecież prawie wczoraj, tutaj, ja
akurat z Trójmiasta, to o rzut beretem od bramy, co to wtedy miała Lenina, potem nie miała,
bo wolność, precz z komuną, potem znowu miała, dzięki nowoczesnym bur(ł)akom Marcina
P. (z kultowego już zdjęcia, tych w żółtych kurteczkach), potem znowu nie miała, dzięki
„niesłychanemu, przerażającemu, nieznanemu w dziejach aktowi wandalizmu (znaczy
Solidarność odcięła, wizzzzg, wizzzg, i już).
Jak jest teraz, nie wiem, nie na bieżąco jestem, może specjalny oddział wydzielony policji
przyspawał w nocy tak miły sercu Adamowicza symbol? No, bo może Wajda musi zrobić
dokrętkę, jeśli Bolek Wałęsa przypomniał sobie jakiś kolejny epizod strajku, sprzeczny z
poprzednimi, podobnie, jak wszystkie 15 poprzednich ze wszystkimi je poprzedzającymi,
które Wałęsa podawał kolejno do wierzenia. Ostatnio był, zdaje się Sobowtór Ikony
przywieziony motorówką. Proszę się głupkowato nie uśmiechać, sam Mędrzec Europy
osobiście tak napisał na swoim blogu, poznałem po żenujących błędach, prostactwie i braku
logiki. Już wtedy, jak wyszły te bolkowe kwity ci, co go znali mówili, że kapować mógł, jak
najbardziej, ale te zeznania maja stosunkowo mało błędów ortograficznych, co sugeruje, że to
jednak nie Wałęsa je pisał, może ktoś mądrzejszy mu je spisywał. Poddawać w wątpliwość
objawienia Wałęsy było niesłychanym zuchwalstwem i szarganiem legendy i Ikony, na to na
tym blogu nie pozwolę! Jątrzycielom i dzielicielom mówimy tu stanowcze nie! Zresztą,
jeszcze Stowarzyszenie Kucharzy Polskich zaprotestuje wsparte Stowarzyszeniem Szatniarzy
Polskich, lepiej nie ryzykować.
Jak już przy tych kucharzach jesteśmy, tak naprawdę, to ponoć, nie żadne Stowarzyszenie
zaprotestowało, tylko szef marketingu Stowarzyszenia, jednocześnie bloger ( skojarzyłem, że
ja przecież znam tego nieszczęśnika), z którego, wyjątkowo zgodnie i jednomyślnie, darli
łacha prawacy i lewacy, mohery i lemingi z Salonu24 z powodu chorobliwego lizusostwa i
miłości do Ukochanych Przywódców PO, które to żarliwe wyznania (i zdjęcia z Ukochanymi
Przywódcami) były główną treścią bloga, wziął blankiet Stowarzyszenia i napisał ten
karykaturalny list. Niewykluczone, że jeszcze jakiś kucharz o tym wiedział, a może i ktoś z
zarządu, trudno powiedzieć, w każdym razie, jednak, nie należy się śmiać ze wszystkich
kucharzy, na pewno byłoby to niesprawiedliwe, a przede wszystkimi nierozsądne, jeśli
chcemy jeszcze kiedyś coś zjeść na mieście.
Dla nieszczęsnego kucharza- miłośnika Bolka mam sugestie, że stosunkowo łatwo może
pomóc swemu idolowi, Ikonie i Bohaterowi, konkretnie, sporządzić krówkę mordoklejkę –
giganta, albo jakieś heavy duty knedle z silikonem, którymi mógłby zatkać otwór gębowy
Bolka i w ten sposób powstrzymać go, przynajmniej na chwilę, od samokompromitacji.
No, to teraz Gabon, czy Merkel?
seawolf, 2 września, 2012 - 17:19
Nie będę tu kadził Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo to od lat mój przywódca, od lat też
największy, a i jedyny w istocie maż stanu w Polsce. Było dwóch, lecz jeden z nich zginął,
lub, jak wiele, zbyt wiele wskazuje, został zamordowany. Prezes wygłosił świetne, spokojne,
rzeczowe przemówienie, czy expose, jak zwal, tak zwał. Nie jestem ekonomistą, tylko
nawigatorem, więc nie będę się wymądrzał na te tematy, ot, powiem tylko, że to wystąpienie
sprawiło na mnie znakomite wrażenie, bo i pewnie takie miało sprawić, od konkretów będzie
właściwe expose, po przejęciu władzy. Wystąpienie męża stanu, dojrzałego, doświadczonego
polityka, który wie, co trzeba zrobić, by uratować Polskę z łap tego panopticum durnoty,
korupcji, pazerności, pustactwa i przerażającej nieodpowiedzialności za nic, czyli obecnej
ekipy. Z tego punktu widzenia jest to niewątpliwy sukces, czego dowodem jest chociażby
cisza i wyczekiwanie naszych wrogów na rządowe smsy.
Oczywiście, my tutaj sobie jednym okiem patrzymy na mecz, czy przeglądamy leniwie
portale, a tam gdzieś w zadymionym gabinecie, w napięciu, trwa teraz gorączkowe
przeglądanie wystąpienia, oględziny wyglądu Prezesa, jego garnituru, butów, grymasów
twarzy, tutaj nic, cholera, ale poszukiwania w toku, przewijają jeszcze raz i jeszcze,
scenografii, wyglądu pozostałych, towarzyszących mu polityków, ich garniturów, butów,
tudzież ewentualnych grymasów twarzy, lub ich braku ( jeszcze gorzej, nieszczerzy, kryją się,
kanalie!). To zajmuje trochę czasu, więc nie mamy jeszcze oficjalnej wykładni, czym tym
razem Jarosław Kaczyński „zakończył swą karierę polityczną, pozbawił się zdolności
koalicyjnej”, uraził panią Józefę, prządkę ze Zgierza, oraz panią Anielę, sklepową z Mławy,
tudzież anonimowego młodego człowieka, znajomego Michnika, co to już nie może znieść
nienawistnej propagandy PISu i w związku z tym wyjeżdża z kraju. Także maturzysta
Bartoszewski wyczekuje z na wpół spakowaną walizką, by wyjechać i umrzeć w wolnym
kraju, tylko na razie jeszcze nie wie dokładnie, z jakiego powodu tym razem. Znaczy,
generalnie wie, ale tak w szczegółach, to jeszcze nie. Taki lekki stand- by.
Chociaż, ja sobie piszę, a tam sztaby może już znalazły kolejny Gabon, czy Biedronkę, czy
Merkel, emaile i smsy już poleciały i już zaczął się jazgot, najpierw płatne mendy
internetowe, a zaraz potem niezależne i obiektywne tuzy dziennikarstwa, z których nasz kraj
słynie.
No, wkrótce się przekonamy. Ciekawe, swoja drogą. Kiedyś się przyczepili do, muahahahaha,
Egiptu. Albo teczek, jedno zdanie na jednej z czterech stron, na przykład. Albo ta Merkel
nieszczęsna, akcja „Wszyscy jesteśmy Merkelami!” w kilka miesięcy po opublikowaniu
książki tak się oburzyli wszyscy, mało spazmów nie dostali. Może tym razem te gimnazja?
„Wszyscy jesteśmy gimnazjalistami!” No, nawet jakoś brzmi, zaraz Wyborcza napisze o
nowej grupie o tej nazwie spontanicznie skrzykniętej na Facebooku, potem będzie na bieżąco,
co kwadrans relacjonować liczbę uczestników. A może „Chcemy pracować do 67 roku!”?
Albo, mam! Surrealistyczne, ale z zaskoczenia może zadziałać. „A czemu nie w Sejmie!!!!!”
W kilka godzin sto tysięcy sympatyków na „Fejsie”. A niby, czemu nie? A z Gabonem, to
było z sensem? A z Biedronką? Zresztą, Zbigniew Ziobro postanowił się skompromitować z
tej okazji właśnie w ten sposób, obśmiewając akurat miejsce konferencji. Oczywiście, nie
trzeba być Sherlockiem Holmesem, ani nawet kapitanem Żbikiem, by wiedzieć, że dokładnie
ta sama skrzywiona, nadąsana dziecięca minka Zizola powitałaby konferencję w Sejmie, w
kancelarii Prezydenckiej, na szczycie kolumny Zygmunta, czy w zakrystii Świątyni
Opatrzności Bożej. Oraz na You Tubie.
Jak Jarosław nagrał przesłanie do narodu rosyjskiego, to się głupki czepiły czajnika. Tak, że
nic nowego. Czekamy.
Kwity na stół, Donaldzie T.!
seawolf, 5 września, 2012 - 18:02
Od jakiegoś czasu toczy się spór pomiędzy zwolennikami, a przeciwnikami Donalda T. (
piszę T., bo lepiej być po bezpiecznej stronie, wydarzenia biegną czasem tak szybko), czy
Premier ( P.?) ostrzegł o Marcinie P. swego syna, z jakiś przyczyn noszącego imię i nazwisko
Józefa Bąka, no, zdarza się, nie każdy lubi być Donaldowiczem Tuskiem. Obawiam się, że
tego się nigdy nie dowiemy, do takich rzeczy potrzebujemy, bo ja wiem, Jasia Flanelkę, który
w 2010 zakupił okazyjnie na Allegro aparaturę do odczytywania myśli i wykorzystał ja do
odczytania myśli kapitana Protasiuka z ostatniego lotu ( „bał się generała Błasika, chciał
zostać majorem”) . Oczywiście, możliwe było, że popili sobie razem w przeddzień lotu, albo
w trakcie i stąd Osiecki znał najskrytsze myśli kapitana, z jego osobistych zwierzeń. No,
możliwe, ale nie za bardzo, bo wówczas powstaje kolejny problem, jak Flanelka uratował się
z samolotu, by podzielić się z publicznością swoją ekskluzywną wiedzą.
Co prawda Turowski, posiadacz swoistej Korony Himalajów ( obecność na Placu Świętego
Piotra, jako polski jezuita, oraz obecność w Smoleńsku, jako polski dyplomata, wątpię, czy
ktoś jeszcze może się tym pochwalić, choć on akurat się nie chwalił, skromy taki, samo
wyszło) twierdził, że trzech pasażerów przeżyło, być może w tej liczbie Flanelka, turlając się
po ziemi sposobem Ace Ventury, psiego detektywa. No, ale sami widzimy, że brniemy w
kolejne utrudnienia i komplikacje, brzytwa Ockhama sugeruje raczej tą aparaturę do
odczytywania myśli. Albo współprace ze znaną z Internetu wróżką Gizelą. Problem w tym, że
Flanelka nie będzie z nami współpracował bez zgody zwierzchników, nawet prośba naszych
prokuratorów wojskowych będzie przez nich zignorowana, jako niższych stopniem i
przynależnych do wrogiego bloku wojskowego Nato.
No, więc, impas, ani Osiecki z jego aparaturą do odczytywania i rejestrowania myśli, ani
Gizela nie wchodzą w grę, zatem ta tajemnica, ostrzegł Premier premierowicza, czy nie,
pozostanie miedzy nimi. Causa finita. Ale, zamiast pogrążać się w jałowych rozważaniach,
mamy znacznie prostszy problem, a czemuż to Pan premier nie ostrzegła wszystkich
Polaków, w tym zwłaszcza tych nieszczęśników, którzy do ostatniej chwili, powodowani
niskim uczuciem chciwości zanieśli swoje pieniądze do kas Amber G., albo zakupili bilety w
firmie OLT, a było ich kilkaset tysięcy. Bo tu akurat nie musimy gdybać, nie ostrzegł.
A mógł, bo według ABW wiedział od maja, z raportu ABW właśnie. Tyle, że on twierdzi, że
nic podobnego, żadnego raportu nie czytał. I wiecie, co, ja mogę w to nawet uwierzyć, bo pan
premier T, nie ma czasu na takie pierdoły, jak czytanie dokumentów, wielokrotnie o tym
mówił, żalił się, ze tyle ich spływa na biurko, że to doprawdy nieludzkie. Przecież, jak był
casting na Mężyka Stanu, jak formował się projekt pod nazwą PO i szukano trzech wysokich
przystojnych, co to będą dobrze wyglądać na niebieskim tle, to nikt mu o tym nie wspominał.
Miał się uśmiechać, wciskać kit w miły, sympatyczny sposób, a jak było coś niemiłego, albo
trudnego, to miał się chować do szafy, albo jechać w Dolomity, aż spłyną sondaże i ustali się,
jaka odpowiedź jest najmniej niepopularna. Taka była umowa, i on się ze swojej strony
wywiązał, więc i jego proszę zostawić w spokoju. Pacta sunt servanda, czy jakoś tak.
Nawet o tym, że Prezydent Kaczyński się wybiera do Smoleńska, dowiedział się z prasy, sam
tak mówił, a podważać jego słowa byłoby niegodziwością, wszyscy to rozumiemy. Pamiętam
też, jak Pani minister Pitera, od zwalczania walki z korupcją swym szczerym, perlistym
śmiechem wyśmiewała pytania dziennikarza, czy pan Premier nie czyta raportów. „A co Pan
myśli, że Pan Premier nie ma innych zajęć, żeby to wszystko czytać, cha, cha, cha!
Co prawda, jest bardzo prosty sposób, by sprawdzić, kto kłamie, pan Bondaryk, czy Pan
Premier, bo każde zapoznanie się z tajnym dokumentem jest kwitowane i podpisywane, z
datą. Pozostaje, zatem tajemnicą, czemu Pan Premier Donald T. nie walnie taka listą
czytających w oczy nikczemnym oszczercom, by im pokazać, że nie ma tam nazwiska już nie
tylko Donald Tusk, ale i nawet Donald Bąk, tak dla większego dramatyzmu. Donaldzie T.
(B?) - kwity na stół!
Roman z Wora
seawolf, 7 września, 2012 - 17:55
Był kiedyś Lancelot z Jeziora, może być i Roman z Wora, tego, co to w niego postępowa
młodzież z liceum imienia Jacka Kuronia miała pakować (tempo raz!), a następnie, (tempo
dwa!) całość wrzucać do jeziora. Ależ było radości w Wyborczej, że tak nam się młodzież
udała! No, ale to już zamierzchła przeszłość, dziś mądrość etapu jest już zupełnie inna.
Jak już pewnie wszyscy zgadli, dzisiaj parę słów o największym polskim polityku, w sensie,
najwyższym. Już choćby z tego powodu jest wybitny, bo przeoczyć go nie sposób. Kiedyś go
spotkałem na Okęciu, nawet miałem przez chwile ochotę go trzepnąć magazynem lotniczym
w twardej oprawie, ale, po namyśle zrezygnowałem, bo jednak miał dużą przewagę
wysokości, co, jak wiemy z „Dywizjonu 303” jest połową zwycięstwa. Poprzestałem na
złowrogim spojrzeniu. No, ale do rzeczy. Oto czytamy:
"Roman Giertych, co by o nim nie mówić, jest wybitną postacią. Zdolnym politykiem,
wykształconym, elokwentnym, ze zdolnością do ewoluowania. Wydaje mi się, że
predyspozycjami góruje nad 60 proc. klubu PO. Mało jest ludzi tak wybitnych, którzy chcą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • charloteee.keep.pl