212. Shaw Chantelle - Romans w Monako, Światowe życie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Chantelle Shaw
Romans w Monako
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zacharie Deverell szedł szpitalnym korytarzem. Zatrzymał się, by
przeczytać nazwę oddziału, po czym skierował się wprost do pielęgniarki
siedzącej przy biurku.
- Przyszedłem do Frei Addison. Przyjęto ją wczoraj. -
Lekka
niecierpliwość w głosie podkreśliła jego obcy akcent.
Pielęgniarka zatrzymała na nim zaciekawione spojrzenie, ale Zac był do
tego przyzwyczajony. Kobiety wpatrywały się w niego, odkąd był
nastolatkiem. Teraz miał trzydzieści pięć lat, a jego świetny wygląd oraz aura
bogactwa i władzy sprawiały, że nadal był obiektem żywego zainteresowania
płci pięknej.
Czasem odpowiadał na znaczące, przeciągłe spojrzenia jednym ze swoich
oszałamiających uśmiechów, ale dziś myślał o czymś innym. Im szybciej
zobaczy się z Freyą i powie jej, co sądzi o jej najnowszej sztuczce, tym lepiej.
- Mmm... panna Addison... - Pielęgniarka, wyraźnie podekscytowana
obecnością mierzącego ponad metr dziewięćdziesiąt, zamyślonego Francuza,
trzymającego na ręku dziecko o twarzy aniołka, szybko przejrzała stos
dokumentów. - A tak, korytarzem prosto, trzecie drzwi po lewej. Ale teraz jest
u niej lekarz. Proszę zaczekać chwilę, panie...?
Francuz już odchodził, więc dziewczyna podniosła się zza biurka i
podążyła za nim.
- Deverell - mruknął, nie zwalniając kroku. - Nazywam się Zac Deverell i
muszę natychmiast zobaczyć się z panną Addison.
2
Freya siedziała na szpitalnym łóżku i patrzyła ponuro na zabandażowaną
rękę. Żałowała, że miniona doba nie okazała się tylko złym snem. Niestety,
pulsujący ból zwichniętego nadgarstka i rozsadzający ból głowy potwierdzały
wczorajsze zdarzenie: jej samochód z dużą siłą wbił się w drzewo przewrócone
przez nawałnicę, która nawiedziła południowe wybrzeże.
Wracała do domu z klubu jachtowego, gdzie pracowała jako
recepcjonistka. Na szczęście nie zdążyła jeszcze odebrać córeczki ze żłobka.
Aimee była bezpieczna, a jej matka miała fart, że przeżyła.
Noc spędziła w szpitalu z lekkim wstrząsem mózgu. Lekarz stwierdził
też, że ścięgna w nadgarstku są zerwane i przez kilka tygodni będzie musiała
nosić bandaż. Przepisał jej silne środki przeciwbólowe i powiedział, że
pacjentka może wyjść do domu.
Freya martwiła się, jak zdoła jedną ręką wnosić córeczkę i jej wózek na
czwarte piętro, do mieszkania na poddaszu, i z powrotem na dół.
Będę musiała poprosić o pomoc babcię, pomyślała, kierując myśli ku
kobiecie, która ją wychowała, gdy matka porzuciła dziewczynkę w niemowlęc-
twie.
Joyce Addison przyjęła rolę rodzica z obowiązku, a nie z miłości. Freya
nie zaznała tego uczucia w dzieciństwie, a gdy sama zaszła w ciążę i została
porzucona przez partnera, babcia oświadczyła, że nie zamierza pomagać ani
jej, ani dziecku.
Dziewczyna domyślała się, że Nana Joyce była wściekła, gdy
zadzwoniono do niej wczoraj ze szpitala i przekazano prośbę wnuczki, by
odebrała Aimee ze żłobka. Przeszło jej nawet przez myśl, że babka zjawi się
wieczorem w szpitalu z dzieckiem. Starsza pani nie odezwała się jednak i
Freya coraz bardziej się martwiła.
3
Spojrzała wyczekująco na otwierające się drzwi, ale zobaczyła w nich
pielęgniarkę.
- Czy dzwoniła moja babcia, pani Joyce? - zapytała ją z niepokojem w
głosie. - Opiekuje się moją córką, a lada dzień ma lecieć do Nowego Jorku.
- O ile wiem, osoba o tym nazwisku nie kontaktowała się z nami, lecz
pani córka jest tutaj, w szpitalu - odrzekła tamta wesoło. - Wujek się nią zaj-
muje. Powiem mu, że mogą już wejść.
- Wujek? - Freya patrzyła ze zdziwieniem na pielęgniarkę.
Aimee nie miała żadnego wujka.
- Tak, poprosiłam pana Deverella, żeby zaczekał w pokoju dla gości,
dopóki lekarz był u pani, ale wiem, że chce się z panią pilnie zobaczyć -
powiedziała dziewczyna z lekką kpiną w głosie.
Francuz był chyba najseksowniejszym mężczyzną, jakiego spotkała, ale
nie należał do ludzi cierpliwych.
Zanim pacjentka zdążyła jeszcze o coś spytać, pielęgniarka wyszła. Świat
oszalał, pomyślała Freya, przeciągając dłonią po włosach. To chyba jakaś
pomyłka.
- Mam-ma!
Na dźwięk radosnego śmiechu córki spojrzała w stronę drzwi i skupiła się
na twarzyczce Aimee. Poczuła, jak bardzo ją kocha. Ale prawie natychmiast jej
spojrzenie przesunęło się w górę i napotkało zimny, błękitny wzrok
mężczyzny, który od dwóch lat prześladował ją w snach.
- Zac? - wyszeptała z niedowierzaniem.
Zacharie Deverell, biznesmen, miliarder, znany playboy i dyrektor
naczelny znakomicie prosperującej firmy, posiadającej domy towarowe na
całym świecie, stał koło jej łóżka. Wysoki, szczupły, jeszcze bardziej
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl charloteee.keep.pl
Chantelle Shaw
Romans w Monako
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zacharie Deverell szedł szpitalnym korytarzem. Zatrzymał się, by
przeczytać nazwę oddziału, po czym skierował się wprost do pielęgniarki
siedzącej przy biurku.
- Przyszedłem do Frei Addison. Przyjęto ją wczoraj. -
Lekka
niecierpliwość w głosie podkreśliła jego obcy akcent.
Pielęgniarka zatrzymała na nim zaciekawione spojrzenie, ale Zac był do
tego przyzwyczajony. Kobiety wpatrywały się w niego, odkąd był
nastolatkiem. Teraz miał trzydzieści pięć lat, a jego świetny wygląd oraz aura
bogactwa i władzy sprawiały, że nadal był obiektem żywego zainteresowania
płci pięknej.
Czasem odpowiadał na znaczące, przeciągłe spojrzenia jednym ze swoich
oszałamiających uśmiechów, ale dziś myślał o czymś innym. Im szybciej
zobaczy się z Freyą i powie jej, co sądzi o jej najnowszej sztuczce, tym lepiej.
- Mmm... panna Addison... - Pielęgniarka, wyraźnie podekscytowana
obecnością mierzącego ponad metr dziewięćdziesiąt, zamyślonego Francuza,
trzymającego na ręku dziecko o twarzy aniołka, szybko przejrzała stos
dokumentów. - A tak, korytarzem prosto, trzecie drzwi po lewej. Ale teraz jest
u niej lekarz. Proszę zaczekać chwilę, panie...?
Francuz już odchodził, więc dziewczyna podniosła się zza biurka i
podążyła za nim.
- Deverell - mruknął, nie zwalniając kroku. - Nazywam się Zac Deverell i
muszę natychmiast zobaczyć się z panną Addison.
2
Freya siedziała na szpitalnym łóżku i patrzyła ponuro na zabandażowaną
rękę. Żałowała, że miniona doba nie okazała się tylko złym snem. Niestety,
pulsujący ból zwichniętego nadgarstka i rozsadzający ból głowy potwierdzały
wczorajsze zdarzenie: jej samochód z dużą siłą wbił się w drzewo przewrócone
przez nawałnicę, która nawiedziła południowe wybrzeże.
Wracała do domu z klubu jachtowego, gdzie pracowała jako
recepcjonistka. Na szczęście nie zdążyła jeszcze odebrać córeczki ze żłobka.
Aimee była bezpieczna, a jej matka miała fart, że przeżyła.
Noc spędziła w szpitalu z lekkim wstrząsem mózgu. Lekarz stwierdził
też, że ścięgna w nadgarstku są zerwane i przez kilka tygodni będzie musiała
nosić bandaż. Przepisał jej silne środki przeciwbólowe i powiedział, że
pacjentka może wyjść do domu.
Freya martwiła się, jak zdoła jedną ręką wnosić córeczkę i jej wózek na
czwarte piętro, do mieszkania na poddaszu, i z powrotem na dół.
Będę musiała poprosić o pomoc babcię, pomyślała, kierując myśli ku
kobiecie, która ją wychowała, gdy matka porzuciła dziewczynkę w niemowlęc-
twie.
Joyce Addison przyjęła rolę rodzica z obowiązku, a nie z miłości. Freya
nie zaznała tego uczucia w dzieciństwie, a gdy sama zaszła w ciążę i została
porzucona przez partnera, babcia oświadczyła, że nie zamierza pomagać ani
jej, ani dziecku.
Dziewczyna domyślała się, że Nana Joyce była wściekła, gdy
zadzwoniono do niej wczoraj ze szpitala i przekazano prośbę wnuczki, by
odebrała Aimee ze żłobka. Przeszło jej nawet przez myśl, że babka zjawi się
wieczorem w szpitalu z dzieckiem. Starsza pani nie odezwała się jednak i
Freya coraz bardziej się martwiła.
3
Spojrzała wyczekująco na otwierające się drzwi, ale zobaczyła w nich
pielęgniarkę.
- Czy dzwoniła moja babcia, pani Joyce? - zapytała ją z niepokojem w
głosie. - Opiekuje się moją córką, a lada dzień ma lecieć do Nowego Jorku.
- O ile wiem, osoba o tym nazwisku nie kontaktowała się z nami, lecz
pani córka jest tutaj, w szpitalu - odrzekła tamta wesoło. - Wujek się nią zaj-
muje. Powiem mu, że mogą już wejść.
- Wujek? - Freya patrzyła ze zdziwieniem na pielęgniarkę.
Aimee nie miała żadnego wujka.
- Tak, poprosiłam pana Deverella, żeby zaczekał w pokoju dla gości,
dopóki lekarz był u pani, ale wiem, że chce się z panią pilnie zobaczyć -
powiedziała dziewczyna z lekką kpiną w głosie.
Francuz był chyba najseksowniejszym mężczyzną, jakiego spotkała, ale
nie należał do ludzi cierpliwych.
Zanim pacjentka zdążyła jeszcze o coś spytać, pielęgniarka wyszła. Świat
oszalał, pomyślała Freya, przeciągając dłonią po włosach. To chyba jakaś
pomyłka.
- Mam-ma!
Na dźwięk radosnego śmiechu córki spojrzała w stronę drzwi i skupiła się
na twarzyczce Aimee. Poczuła, jak bardzo ją kocha. Ale prawie natychmiast jej
spojrzenie przesunęło się w górę i napotkało zimny, błękitny wzrok
mężczyzny, który od dwóch lat prześladował ją w snach.
- Zac? - wyszeptała z niedowierzaniem.
Zacharie Deverell, biznesmen, miliarder, znany playboy i dyrektor
naczelny znakomicie prosperującej firmy, posiadającej domy towarowe na
całym świecie, stał koło jej łóżka. Wysoki, szczupły, jeszcze bardziej
4
[ Pobierz całość w formacie PDF ]