2015-09-16, ARCHIWA, ARCHIWUM CZASSNU.COM, SNY PISANE

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
2015-09-16Dzi miałem 3 sny. Jeden częciowo wiadomy i dwa wiadome. Ale do rzeczy.Sen 1:Sen ten był snem częciowo wiadomym. Zawaliłem bo zapisałem tylko jedno zdanie z niego. Wiem że był większy wštek, jednak za nic nie mogę sobie go przypomnieć. Spacerowałem po molo w Kołobrzegu. Molo było puste, byłem tylko ja. Pogoda chmurzasta, ale nie padało.Sen 2:Znalazłem się w podziemiach w jakim laboratorium. Na ziemi panowała epidemia. Ludzie byli infekowani jakimi dziwnymi robalami, które podpinały się pod system nerwowy ,,bytu?? i przejmowały nad nim kontrolę. Człowieka traktowały jako i wyłšcznie żywiciela. Ja znalazłem się w podziemnym laboratorium, a właciwie to wbiegłem z gociem w ostatnej chwili. Zabarykowalimy drzwi. Na dworze była ciemnoć. Zombiaki dobijali się do drzwi. Gdy już emocje opadły, zauważyłem że mój współlokator dziwnie się zachowuje. Już wiedziałem że on również jest zainfekowany. Poczštkowe stadium. Powiedział mi że nad tym panuje, ale nie wie jeszcze jak długo. Wzišłem jakie krzesło, aby w razie ataku się jako bronić. Opowiedział mi o jakiej maci, galaretowatej, zielonkawej, która ma właciwoci powstrzymujšce robala, przed rozszarpaniem żywiciela i wyjciem na zewnštrz, zabijajšc go. W maci tej również były jakie małe robaczki, jednak te dobre. W jakim momęcie, zaczšł się trzšć. Poinformował mnie że musi się na nowo natrzeć, bo pewnie wczeniejsza porcja przestaje działać. Na moje pytanie: ile razy dziennie musisz się smarować, odpowiedział: raz, czasami 2. Na jego ciele zaczęły pojawiać się fałdy, robak wewnštrz sie przemieszczał, próbował się wydostać. Przelimy do drugiego pomieszczenia, on ułożył się na łóżku (typu szpitalnego). Poprosił mnie abym go wysmarował. Doć mocno oddychał, sapał. Miał zamknięte oczy, wydawał dziwne pomruki. Po zabiegu jeszcze leżał na tym łóżku. Ja przeszedłem do głównego pomieszczenia. Zaczšłem dogłędniej się przyglšdać szafkš, regałš, naczyniš. Rozważałem co dalej poczšć, jaki mam przekaz w tym nie. Zrezygnowany, odwróciłem się w stronę drugiego pomieszczenia i aż mnie cofnęło. ,,Współlokator?? stał na wprost mnie. Z otwartymi oczami wpatrywał się we mnie tymi swoimi czarnymi oczami. Miał drgawki, konfluzje. Po jego ciele szybko przemieszczał się robak. W niektórych miejscach robak już zaczšł wychodzić na zewnatrz (oko, ucho lewe, usta). Uwiadomiłem sobie że wszystko na marne. Zabieg się nie udał. Poczułem strach, panikę, cieknšce łzy. W pewnym momencie dostałem olnienia. Uwiadomiłem sobie że wszystkie zasoby przecież mam w sobie. Moim ciałem szarpnęło, poczułem impuls, doładowanie. Tak jak wiele razy robiłem, tak i w tym przypadku przypomniałem sobie zapewnie podwiadomie o ,,potędze serca??. Dostałem ,,turbo doładowania''. Czułem błogostan i wycišgajšc rękę powiedziałem mniej więcej co takiego: ,,Mojš mocš uzdrawiania i potęgš miłoci do tej istoty nakazuję ci opucić tę niewinnš istotę !!. No chyba że chcesz mnie wkurzyć i mieć że mnš do czynienia już w inny sposób??. Z ręki trysnšł mi promień, koloru żółtego który wchodził w miejscce 3 oka mojego współtowarzysza. Robak zmniejszył aktywnoć, w końcu wypłynšł z ucha na ziemię. Zrobił się jako taki mały 2-3 cm. Poczułem błogostan, stan że znowu mi się udadło. Ale jednoczenie po chwili euforii, zaczołem odczuwać stan samotnoci, wypompowania.Podniosłem głowę do góry. Mój towarzysz stał na wprost mnie, wpatrywał mi się w oczy. Oczy miał teraz inne, tzn. nie czarne. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Telepatycznie wiedziałem że to już koniec, czułem z nim niesamowity kontakt, więz.Chyba zaczšł mnie hipnotyzować, bo poczułem wibracje. Co wcišgało mnie w jego oczy. Straciłem wiadomoć.Sen 3:Wracałem z grzybobrania, drogš obok Melnoksu. Z Trzeni do Mielca. Szlimy na piechotę. Było nas trzech. Ja, brat i ,,królik??. Droga senna różniła się od tej z realu. Zeszlimy z drogi głównej i poszlimy na skróty wzdłuż lasu, drogš piaszczystš, pagórkowatš. W realu tej drogi nie ma. Gdzieniegdzie pojawiały się jagody, maliny i porzeczki czarne. Próbowałem ich po trochu. Bo to naturalne, bez chemi. Gdy zeszlimy ze wzgórza obok jakiej firmy, podjechał jaki gociu BMW, wysiadł i zaprosił nas na: zupę buraczkowš. Podziękowalimy i ruszylimy dalej, przed siebie. Przed nami było rondo. Tuż przed nim zatrzymało się inne auto i goć chciał nam sprzedać dużš kankę mleka za 3 zł :). Podziękowalimy i ruszylimy dalej w stronę domu. Rozmawialimy o moim zepsutym aucie (w realu sprawne) oraz o moim wyjezdzie do Kołobrzegu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • charloteee.keep.pl